Zdaje się, że dojdzie po prawdziwego trzęsienia ziemi w polskich związkach sportowych. Sytuacja jest bardzo napięta i wypływają kolejne szczegóły, które mogą zastanawiać niejednego kibica danej dyscypliny. Czyżby szykowała się mała związkowa rewolucja i to nie tylko w kontekście projektu Ministerstwa Sportu związanego z włączeniem większej liczby kobiet do związkowych władz? Polski związek sportowy zrównany z ziemią. Komentatorzy się nie hamowali Krzysztof Maksel miał już dość Krzysztof Maksel to ikona polskiego kolarstwa torowego. Był na pierwszym miejscu klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w latach 2013/2014 i 2016/2017, zdobywał drużynowo medale mistrzostw Europy i indywidualnie brąz podczas igrzysk europejskich w 2019 roku. Nie można z pewnością odmówić mu zasług. Nie można też zaprzeczyć, że zapewne przechodził przez bardzo trudne etapy "przyjaźni" z Polskim Związkiem Kolarskim, który powinien przez lata istnieć tylko po to, by wspierać sportowców. "Ja już dzisiaj jestem jedną nogą poza kolarstwem, więc mogę powiedzieć dużo, dużo powiedzieć też nie chcę, chociaż być może nawet powinienem. Piękny jest to sport, kolarstwo torowe i w nieudolnym związku, z nieudolnymi działaczami Ci kolarze mimo wszystko błyszczą, naprawdę trzeba ich za to docenić, bo to, że zawodniczki mogą startować na igrzyskach olimpijskich i nasz jedyny zawodnik, to jest zasługa wyłącznie tych ludzi ze sztabu, bo niestety związek nie pomaga. Związek u nas rzuca kłody pod nogi, a nie wymienia deski na nowe" - przyznał Maksel na antenie Eurosportu podczas wyścigu kolarek torowych. Krzysztof Maksel straszony prawnikami To nie był koniec sprawy. W mediach społecznościowych pojawiło się wideo zamieszczonego przez Krzysztofa Maksela, na którym mówi on, że zaczęto straszyć go prawnikami. Twierdził, że się nie boi, m.in. dlatego, że nie podpisał nigdy ze związkiem żadnej umowy lojalnościowej. "Kosmita" Duplantis zachwycił rekordem, a tu jeszcze takie wieści. W tle... Kozakiewicz "To ja powiedziałem dzisiaj na antenie Eurosportu, że zarząd Polskiego Związku Kolarskiego działa nieudolnie. To ja poprosiłem, żeby działacze nie przyjeżdżali na lotnisko i nie gratulowali naszym zawodnikom, dlatego że nie ma w tym ani grama ich zasługi. To ja powiedziałem, że zarząd nie wykorzystał żadnej z okazji, żeby poprawić sytuację naszych zawodników. To ja powiedziałem, że całe środowisko kolarskie czeka na październik i na nowe wybory po to, żeby wybrać nowe, lepsze władze. To ja przed momentem dostałem od prezesa wiadomość, że będą kontaktować się ze mną jego prawnicy, ale mogę to powiedzieć, dlatego że nie jestem pracownikiem Polskiego Związku Kolarskiego i nie dostałem, jak oni, do podpisania umowy, która zamyka mi usta na 25 lat. Prezesie, zarządzie, chciałbym powiedzieć wam w imieniu wszystkich zawodników, że w setną rocznicę zdobycia dla Polski pierwszego olimpijskiego medalu, zabiliście naszą dyscyplinę i czekam na ten proces, bo zamierzam wam to udowodnić i nie dam się zastraszyć" - mówił Makselon. Pod nagraniem kolarz ujawnił, że prezes związku miał wycofać się z kwestii procesowej. "Pozwoliłem sobie zadzwonić do Pana Prezesa, który powiedział, że z tymi prawnikami to już nieaktualne. Szkoda. Ale mam screeny na pamiątkę" - wyjaśnił.