27-latka po trzech z czterech konkurencji zajmowała w klasyfikacji generalnej ósmą pozycję. Do maksimum wykorzystała jednak możliwości, jakie daje finałowy wyścig punktowy. Nie tylko odrobiła stratę do podium, ale zdołała nawet wejść na drugi jego stopień. Jechała znakomicie: czujnie i aktywnie, według z góry założonego planu. Tuż po zakończeniu rywalizacji Pikulik towarzyszyły ogromne emocje. Nic jednak dziwnego - medal olimpijski to wielkie osiągnięcie, tym bardziej wyjątkowe, że został wywalczony dokładnie sto lat po pierwszym "polskim" krążku na torze. Zdobyli go w 1924 roku Franciszek Szymczyk, Tomasz Stankiewicz, Jan Łazarski i Józef Lange w drużynowym wyścigu na dochodzenie. Czasu na świętowanie Polka nie ma jednak zbyt wiele. Za niespełna 24 godziny czeka ją bowiem kolejne, wielkie wyzwanie. Daria Pikulik rusza ku kolejnemu wyzwaniu Daria Pikulik przeniesie się na szosę, by rywalizować w kobiecym Tour de France. Jako sprinterka będzie najjaśniejszym punktem swojej ekipy Human Powered Health i ma realne szanse na walkę o etapowe zwycięstwa. Sęk w tym, że prezentacja ekip planowana jest już dziś, a start premierowego etapu - w poniedziałek, o 12:45. W "Wielkiej Pętli" wystąpi wiele naszych reprezentantek i każda z nich odegrać może istotną rolę. W klasyfikacji generalnej liczyć powinna się Katarzyna Niewiadoma, a w ucieczkach możemy oglądać jej koleżankę z drużyny Canyon, Agnieszkę Skalniak-Sójkę. W barwach Ceratizit-WNT pojedzie Marta Lach, a Team UAE-ADQ - Karolina Kumięga.