Najgorzej sytuacja wygląda ze stołówkami w wiosce olimpijskiej, ale też z transportem. Na igrzyska przyjechało kilkanaście tysięcy sportowców z osobami towarzyszącymi, a na miejscu są tylko dwie niewielkie stołówki. Dochodzi w nich nawet do spięć, bo raz, że tworzą się gigantyczne kolejki, a dwa, że zaczyna brakować jedzenia. Bywa, że sportowcy wracają z treningu i nie mają co zjeść. Cztery razy i koniec! Iga Świątek obsztorcowała samą siebie. "Ogień" na korcie Stołówki największym problemem w wiosce olimpijskiej - Wejście do wioski to ekscytujące wydarzenie. Na razie zaznajamiamy się z nią i już zaskoczyło nas kilka rzeczy. Choćby jedzenie. Na stołówce są duże kolejki. Myślę jednak, że z dnia na dzień będzie to coraz lepiej zorganizowane. Na pewno jest dużo emocji i każda z nas zaczyna dopiero poznawać olimpijską atmosferę. Już zaczynamy ją czuć - powiedziała siatkarka Maria Stenzel. Ciekawe, co na stołówkach będzie się działo, kiedy wioska zostanie wypełniona w stu procentach. Tomasz Majewski, szef polskiej misji olimpijskiej na igrzyska w Paryżu, zapytany o problemy na stołówce, odparł: Kulejący transport Okazuje się, że problemem jest też transport dla sportowców i organizatorzy podobno starają się robić, co w ich mocy, by go usprawnić. W pojazdach - ze względu na to, że igrzyska mają być ekologiczne - nie jest włączana klimatyzacja. Sportowcy jeździli zatem autobusami, w których było gorąco i na dodatek nie można było otworzyć szyb. To jednak ma się zmienić w najbliższym czasie. O tym, że w transporcie jest rzeczywiście duszno, mogli się przekonać także dziennikarze. Klimatyzacji brakuje nie tylko w autobusach dedykowanych dla mediów, ale również w transporcie publicznym. W porównaniu do wcześniejszych igrzysk tutaj zachęca się dziennikarzy do tego, by korzystali właśnie z komunikacji zbiorowej. Zresztą z autobusami dla mediów też są problemy. Choć są wydzielone buspasy, to jednak są one blokowane przez inne samochody. Na ulicach Paryża są też gigantyczne korki, które powodują, że z buspasów czasami trudno przebić się na pas do skrętu. To wszystko powoduje opóźnienia. W środę dochodziły one do kilkudziesięciu minut, dlatego podróż gdziekolwiek trzeba było planować z dużym zapasem. W biurze prasowym ograniczone zostało używanie plastikowych butelek. Każdy z dziennikarzy otrzymał metalowy pojemnik wielokrotnego użytku. Ten można napełnić w specjalnych stacjach, które zostały też ustawione w centrum przesiadkowym. Butelki plastikowe miały też zostać wyeliminowane z wioski olimpijskiej, ale to się kompletnie nie udało. - Z jednej strony zielone igrzyska to jest wielka idea, ale z drugiej strony jest sportowa rzeczywistość. Pewnych rzeczy po prostu nie da się inaczej zrobić. Miały to być igrzyska bez butelek plastikowych, a tymczasem wszędzie jest ich pełno, bo po prostu muszą być. Są bezpieczniejsze w użyciu. Mnóstwo jest też samochodów spalinowych, bo bez nich nie udałoby się przeprowadzić tych igrzysk. Idea zatem swoje, a rzeczywistość swoje - zauważył Majewski. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport