Piotr Jawor, Interia: Liczyliśmy na medal we wspinaczce, ale drugi jest dla nas trochę zaskoczeniem. Piotr Maruszewski: A dla nas nie. Każdy trener i każdy sportowiec jadzie na igrzyska po medal. Nikt nie składa broni przed wylotem. Plan został przyjęty i zrealizowany. Zawsze macie taką konsekwencję w działaniach? - W życiu trzeba być pewnym swego. Przez sześć sekund z kawałkiem [tyle trwa wspięcie się na ścianę - przyp. red.] nie ma czasu na zastanawianie się. Tu się nie myśli, tylko robi. W życiu też tak szybko działacie? - Jesteśmy z Olą nieco inni. Ola z wykształcenia jest matematyczką i bardzo się tą nauką interesuje. Jej decyzje to głęboka analiza, ale przebiegająca z szybkością najnowocześniejszych procesorów. Szybko myśli, ma mocno wytrenowany mózg. Matematyka jest jej pasją, planuje rozwijać karierę. A co z karierą sportową? - Nie ma żadnego problemu. Na tym polega jej wielkość, że jest w stanie połączyć treningi z nauką. To jak wygląda wasz tydzień treningowy? - Ja jestem trenerem lekkoatletyki, wywodzę się ze sprintu i ze wspinaczką wcześniej miałem niewiele wspólnego. Jej konkurencja jest specyficzna, to taki bieg na czas. Moje kompetencje treningu szybkości znajdują zastosowanie w treningu wspinaczki na czas. Albo ktoś jest szybki, albo nie. Różnica między sprintem po bieżni a sprintem po ścianie jest taka, że w pierwszym przypadku grawitacja może napędzać nas w stronę mety, a w drugim - jest wrogiem. I przy każdym błędzie technicznym grawitacja jest brutalna i bezwzględna - ciągnie w dół. Jak człowiek ze sprintu zszedł się z człowiekiem od wspinaczki? - Ale mąż Oli Mirosław też nigdy się nie wspinał, bo to jest konkurencja szybkościowa. Jakie macie plany na przyszłość? - Wakacje, przede wszystkim wakacje. A za cztery lata? Igrzyska w Los Angeles? - To duże plany, ale tak, będziemy chcieli bronić medalu. Teraz jednak najważniejszy jest odpoczynek, bo Ola jest po wycieńczających przygotowaniach. Kwalifikacja olimpijska była bardzo długą i niewdzięczną drogą. Ola przypieczętowała ją pod koniec czerwca i mieliśmy półtora miesiąca na przygotowanie szczytowej formy. To uczyniliśmy i teraz należą się nam wakacje. Medal olimpijski to także apanaże. Będzie teraz łatwiej, wiedząc że jest zabezpieczenie finansowe? - Ale nasze życie jest godne, nie mogę narzekać na finansowanie najlepszych sportowców. Dziś odebrałem dużo wiadomości z gratulacjami, ale jedna utkwiła mi w głowie. "Złośliwcy mówią, że w Polsce mamy pod górkę. No to pokazaliśmy, że pod górkę jesteśmy najszybsi". Ola nie miała nigdy momentu, gdy miała dość wspinaczki? - Nie, mimo młodego wieku jest bardzo doświadczoną zawodniczką. Oczywiście, przytrafiła się kontuzja, który wstrzymała rozwój i ograniczyła możliwość startów, ale nie ma sportowca, który się z taki problemami nie borykał. Teraz zacznie się moda na wspinaczkę w Polsce? - Na tę chwilę nie mogliśmy zrobić więcej dla wspinaczki. Pokazaliśmy tę dyscyplinę w Polsce. Za czasów Małyszomanii czy Kubicomanii trudno było przekuć to w masowe uprawianie tych dyscyplin. Natomiast wspinać można się wszędzie, to też fenomenalne forma rekreacji dla dzieci i ich rozwoju. Trzeba było ludziom to pokazać i to właśnie zrobiliśmy. Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor