Formalnie trenerem polskiej kadry w slalomie kajakowym jest Jakub Chojnowski. To nim spoczywa nadzór szkoleniowy, ale logistyka i formalności. Na co dzień jednak Klaudia Zwolińska trenuje z Rafałem Polaczykiem. On czuwa nad techniką i sprzętem. Poza nim jest jeszcze cały sztab ludzi. Wielka radość i łzy polskiej medalistki. Szalone sceny za kulisami igrzysk Wyprawa po poduszkę obrośnie legendą Odkąd jednak Polaczyk rozpoczął pracę ze Zwolińską, coś wyraźnie u niej drgnęło. W końcu nasza niezwykle utalentowana kajakarka zaczęła odnosić także sukcesy w gronie seniorów. - Po prostu utrzymuje ją w formie. Może ktoś powie, że moje przyjście jej pomogło i może będzie miał rację. Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby te wyniki były jak najlepsze. Sam do niedawna pływałem i wciąż jestem głodny rywalizacji. Nie ukrywam, że chętnie zamieniłbym się z Klaudią, bo nerwy na brzegu są zdecydowanie większe. Pojechała jednak tak, jak zaplanowaliśmy - dodał Polaczyk. On kiedyś uchodził za bardzo utalentowanego zawodnika. Miał niesamowite "depnięcie" w wodzie. Był nawet mistrzem Polski. Wydawało się, że zrobi większą karierę, niż jego starszy brat Mateusz, który był trzykrotnym medalistą mistrzostw świata i dwukrotnym mistrzostw Europy w K-1. Jego kariera nie potoczyła się jednak tak, jakby wszyscy chcieli. Został więc trenerem. I to takim, który jest gotowy na wielkie poświęcenia. - Zapomniałam sobie zabrać poduszkę z toru w sobotę, a mam taką ulubioną, którą wszędzie wożę i najlepiej mi się na niej śpi. Rafał jechał wieczorem kawał drogi i przywiózł mi ją, żebym się dobrze wyspała - opowiadała nasza wicemistrzyni olimpijska. Kto wie, czy to nie był kluczowy manewr przed tak ważnym dniem, w którym Polka miała walczyć o medal. To oni stoją za sukcesem Klaudii Zwolińskiej - To wielki dzień dla polskiego kajakarstwa, a szczególnie tego slalomowego. Bardzo się cieszymy - mówił Polaczyk. - Powiem tak. Nie zamykamy tego worka z medalami. Wierzę, że jeszcze coś do niego dorzucimy - dodał. Poza Chojnowskim i Polaczykiem, Zwolińska ma jeszcze jednego trenera. To Francuz Jean-Yves Cheutin, który przed laty do dużych sukcesów doprowadził zawodników Francji i Rosji. On wspomaga Polaczyka. Treningiem motorycznym zajmuje się z kolei Sławomir Lewarski, który w przeszłości pracował z kadrą narodową w sprincie kajakowym. Kiedy zapytaliśmy Polaczyka o ocenę medalowego przejazdu, odparł: - Klaudia świetnie popłynęła górę toru. Wycisnęła z tego maksimum. Tak, jak to sobie założyliśmy. Dopiero od 13. bramki było nieco gorzej. Straciła nieco kontrolę na dojeździe do podjazdu. Później, wykonując "erkę" nie miała gwarantowanego dojazdu do podjazdu. Takiego, jaki sobie wymarzyliśmy, ale też woda na torze nie jest stabilna. Lekki niedosyt pozostawał też na przesunięciu na bramkach 19 i 20. Ważne, by mieć szybką umiejętność przełączenia się z pokonywania technicznych elementów do wiosłowania. Klaudia to ma, ale chcemy się w tym elemencie poprawiać. Nawet musimy, bo jesteśmy drudzy. Przed Zwolińską jeszcze dwa starty. Najbliższy to C-1. Tutaj jest wicemistrzynią Europy sprzed roku. Polaczyk zaskoczył jednak, bo jego zdaniem, gdyby ktoś zapytał go o szanse naszej kajakarki, to jeszcze dwa dni temu większe na medal dawałby jej właśnie w C-1. - Naprawdę szalała na torze. Co bym nie powiedział, to by zrobiła - przyznał. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport