Historia Matta Dawsona brzmi jakby była wyjęta z jakiegoś filmu, ale wydarzyła się naprawdę. Australijczyk w ostatnich tygodniach przygotowywał się w ojczyźnie do najważniejszego sportowego wydarzenia czterolecia i niestety z pozoru zwykły trening zakończył się dla niego koszmarnie. U zawodnika doszło do złamania jednego z palców prawej ręki. Sytuacja skomplikowała się dodatkowo w szatni. "Zemdlałem, gdy spojrzałem na ten palec" - powiedział bez ogródek dziennikarzom. Matt Dawson już jest bohaterem kibiców. Co za poświęcenie Gdy doświadczony sportowiec doszedł do siebie, musiał podjąć decyzję dotyczącą rekonwalescencji. Miał on do wyboru zadbanie o palec i odpuszczenie igrzysk olimpijskich albo jego amputację i grę na najważniejszej imprezie czterolecia. Skończyło się na drugiej opcji. Cała Australia jest w szoku, po tym gdy BBC ujawniło kulisy sprawy. "Pilnie zasięgnął porady chirurga plastycznego, który stwierdził, że nawet po operacji palca i długiej rehabilitacji może on nie odzyskać pełnej funkcjonalności. Jeśli jednak amputowano, mógłby wrócić do gry za 10 dni" - czytamy w artykule Tiffanie Turnbull. Nie obyło się bez słów samego zawodnika. 30-latek wytłumaczył powody takiej, a nie innej decyzji. "Zdecydowanie jestem bliżej końca mojej kariery niż jej początku. Kto wie, to mogą być moje ostatnie igrzyska. Czułem, że nadal mogę dawać z siebie wszystko i to właśnie zamierzam zrobić" - przekazał sportowiec w podcaście "Parlez Vous Hockey". Koledzy z drużyny Matta Dawsona początkowo nie mogli w to uwierzyć. "Nie wiedzieliśmy, co o tym myśleć, a potem usłyszeliśmy, że poszedł do szpitala i odciął sobie palec" - przekazał kapitan zespołu, Aran Zalewski, na oficjalnej konferencji prasowej przed rywalizacją hokeistów na trawie. Australijczycy celują w medal. Hokej na trawie to jedna z ich specjalności Przybysze z antypodów są w Paryżu kandydatami do zdobycia medalu. Trzy lata temu w Tokio Australijczycy zakończyli zmagania dopiero na finale. Srebrny krążek w ojczyźnie przyjęto z ogromną radością. Za kilka dni zawodnicy chcą iść za ciosem i nawiązać do imprezy z 2004 roku w Atenach. Do domów hokeiści wracali wtedy ze złotymi medalami.