30-letni Łukasik to przykład, że na profesjonalne uprawianie niektórych dyscyplin nigdy nie jest za późno. Co prawda sport nigdy nie był obojętny, ale kolarstwo górskie zaczął uprawiać kilka lat temu. - No cóż, gdybym wcześniej zaczął trenować, to na pewno nie poznałbym swojej żony, bo spotkaliśmy się na studiach, więc to był najlepszy powód, by nie zajmować się profesjonalnie sportem, ale pójść na uczelnię - uśmiecha się w rozmowie z Interią. - Oczywiście, że czasem myślę, co by było, gdybym zaczął wcześniej, ale nie ma co "gdybać". Życie sportowców bywa trudne, mógłbym np. w młodym wieku nabawić się kontuzji i z jakiegoś powodu zraziłbym się do tego sportu i wówczas nie dotarłbym tu, gdzie jestem - dodaje. Łukasik wiosną dowiedział się, że Polska otrzyma jednak miejsce wyścigu olimpijskim w kolarstwie górskim. Wówczas otwarte zostało tylko pytanie, kto je otrzyma. - Dla mnie igrzyska są czymś wyjątkowym. Bodźcem, by wejść na wyższy poziom. W naszym kolarstwie widać jakieś kroki naprzód, ale nie jest tajemnicą, że Polski Związek Kolarski zmaga się z pewnymi problemami, z których nie jest łatwo wyjść. Wszystko wymaga czasu, ale wierzę, że teraz tym kryzysem zarządzają odpowiednio kompetentni ludzie. Liczę, że sytuacja będzie się poprawiać i niech jakimś plusem będzie to, że w kolarstwie górskim drugi raz z rzędu wysyłamy na IO zawodnika - dodaje. Choć Łukasik późno rozpoczął na poważnie zajmować się sportem, to w pewnym momencie musiał wiele mu podporządkować. Kiedyś swoją przyszłość wiązał z fizyką techniczną, na studiach magisterskich jego specjalnością były metody i techniki jądrowe, ale dziś nie ma z tym dziedzinami wiele wspólnego. - Nie chciałbym już do tego wracać, bo na pewno dużo z mojej głowy uleciało. W zawodzie nie pracuje, bycie zawodowym sportowcem wymaga dużego nakładu pracy, więc ciężko byłoby to połączyć - podkreśla. Wyścig cross-country mężczyzn na IO w Paryżu dziś o godz. 14:10. Z Paryża Piotr Jawor