Daria Pikulik przypomniała o sobie kibicom nie w niedzielę, a już kilka dni wcześniej. O Polce w kraju nad Wisłą zrobiło się głośno po tym, gdy wraz z siostrą zajęła siódmą pozycję w madisonie. 27-latce puściły hamulce od razu, gdy zeszła ze swojego roweru. "Nie mieliśmy rowerów, nie mieliśmy nic. Kombinezony dostałyśmy dzień przed startem. To nie jest tylko i wyłącznie nasza wina. (...) Możemy być z siebie dumne za to co zrobiliśmy, za to jak wygląda nasza sytuacja. Nie mamy wsparcia. Nie mamy tak naprawdę czego potrzebujemy. Mamy naprawdę utalentowanych zawodników, tylko co można zrobić bez wsparcia? To na samym starcie podcina skrzydła - mówiła na antenie TVP Sport. Pikulik sprawiła niespodziankę. Gratulacje płyną z całego świata "Dam z siebie wszystko. Postaram się odciąć od tego co już było. Chcę przejechać taki wyścig, żeby zjechać z niego i móc potem powiedzieć, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Trzymajcie kciuki. Medal olimpijski jest moim marzeniem" - zadeklarowała jednocześnie przed nadchodzącym omnium. W niedzielę słowa dotrzymała. Może i nie wszystkie konkurencje poszły po jej myśli, ale w tej ostatniej pojechała bezbłędnie. Sensacyjnie zaczęła piąć się w górę klasyfikacji i odniosła największy sukces w karierze w postaci wicemistrzostwa olimpijskiego. Pod wrażeniem Darii Pikulik są nie tylko pozytywnie zaskoczeni kibice z kraju nad Wisłą. Polka skradła serca fanów z całego świata i nie ma w tym ani krzty przesady. Zaledwie kilka minut po wywalczeniu srebrnego krążka o wyczynie "Biało-Czerwonej" wspomniała nawet Międzynarodowa Unia Kolarska. "Imponujący występ Darii Pikulik, który zapewnił jej wejście na podium" - napisał profil w serwisie X odpowiedzialny za kolarstwo torowe. Nie ma chwili na odpoczynek. Kolejny start lada dzień Bohaterka milionów kibiców długo dochodziła do siebie. Na oficjalnej dekoracji pojawiły się łzy szczęścia. O długiej celebracji nie ma jednak mowy. W przyszłym tygodniu Polka weźmie udział w kobiecym Tour de France. To jeden z najbardziej prestiżowych wyścigów w kalendarzu.