Piotr Jawor, Interia: Jakie są twoje relacje z koleżankami z kadry? Raczej na "ty" czy na "pani"? Anastazja Kuś: - Nie no, to są moje koleżanki z drużyny. Nasze relacje wyglądają coraz lepiej, choć wiadomo, że różnica wieku w niektórych przypadkach jest spora. Mamy różne tematy do rozmów, ale wygląda to coraz lepiej. Jestem dosyć dojrzała jak na swój wiek, więc znajdujemy wspólne tematy. Spędzamy razem wolny czas, jakoś nam to idzie. Fajnie jest być najmłodszą zawodniczką w kadrze Polski? - To wielka duma i szansa, bo w sumie tylko raz można być najmłodszym olimpijczykiem, taka sytuacja już się nie powtórzy. To ogromne wyróżnienie. Dziś wiele rzeczy rozprasza nastolatków, a tu trzeba się całkowicie skupić na sporcie. To trudne? - Szczególnie napięty czas był ostatnio, dwa miesiące byłam praktycznie poza domem. Startów było dużo, wszystko było podporządkowane pod igrzyska. Nie ukrywam, że kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń. Życie prywatne poszło na bok, skupiłam się, by 100 proc. siebie włożyć w sport. Dzwonią znajomi i mówią: "Słuchaj, dziś jest fajna impreza. Wpadniesz?". Co czujesz, gdy musisz im odmówić? - Mam wyrozumiałych znajomych, którzy wiedzą, o co walczę. Ale oczywiście staram się też nie zwariować sportem i mieć też chwilę na życie prywatne. Spotkania towarzyskie nadrobię po sezonie. Ale jak to jest, gdy rówieśnicy w wakacje się bawią, a ty podporządkowujesz się treningowi? - Wiem, o co walczę... Czasem chętniej poszłabym na spotkanie niż na trening, ale na szali są moje marzenia. Chcę przełamywać kolejne bariery i wiem, z czym to się wiąże. Zostałam wychowana tak, że wiem, iż na pierwszym miejscu jest trening i regeneracja. Miałaś chwile zwątpienia, w stylu: "mam dość, chcę żyć jak normalna nastolatka"? - Nie do końca, bo kocham to, co robię. Od zawsze lubiłam uprawiać jakiś sport. Do tego zawsze motywuje mnie mama, nawet jak mam słabsze chwile. Treningi też nie są proste, bo musimy przełamywać bariery. Czasem, szczególnie po gorszych startach, pojawiały się chwile zwątpienia, ale wiem, o co walczę. A jaka jest rola taty, który także był zawodowym piłkarzem i reprezentantem Polski. - Główną rolę odgrywa jednak mama, to ona zajmuje się moją karierą. Przy gorszych czy lepszych startach zawsze była przy mnie mama, zawsze mogłam na nią liczyć. Ona też wszystko koordynuje: treningi, zawody, obozy. Dzięki niej wszystko ma ręce i nogi, a ja czuję się zaopiekowana. Jaki masz cel na igrzyska? - Chcę się oswoić z atmosferą, by już na kolejne igrzyska być przygotowanym. To najważniejsza impreza, towarzyszą jej zupełnie inne emocje. Jeszcze nie wiem, czy pobiegnę w Paryżu, bo nie ma ogłoszonych składów sztafet. Występ to byłoby coś niesamowitego. Mam nadzieję, że otrzymam szansę. Jak ci się podoba mieszkanie w wiosce? - Uczucie jest nie do podrobienia. Klimat mieszkania wśród najlepszych na świecie sportowców robi wrażenie. Mogę się tu wiele nauczyć. Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor