Klaudia Zwolińska od wielu lat przynosi nam radość w slalomie kajakowym. Najpierw to były sukcesy juniorskie i młodzieżowe, ale od pewnego czasu kolekcjonuje też medale w gronie seniorów. 25-latka rok temu została pierwszą polską medalistką mistrzostw Europy w K-1 i C-1, a niedawno została pierwszą polską mistrzynią Europy w tej pierwszej konkurencji. Na koncie ma też medal mistrzostw świata w K-1, jako trzecia Polka w historii po Marii Ćwiertniewicz i Beacie Grzesik. Przed rokiem wywalczyła brąz w Vaires-sur-Marne, a zawody były jednocześnie próbą przedolimpijską przed igrzyskami w Paryżu. Historyczny sukces Klaudii Zwolińskiej. Powtórz to za rok na IO w Paryżu! Teraz czas na olimpijski sukces W 2021 roku Zwolińska otarła się o medal igrzysk olimpijskich. Bardzo wówczas przeżyła to, że nie stanęła na podium. Dziś jest o wiele bardziej doświadczona i pewna swoich umiejętności. Otwarcie mówi, że w Paryżu interesuje ją tylko medal. Będzie miała na to aż trzy szanse, bowiem wystąpi w K-1, C-1 i kajak crossie. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Nie zatrzymujesz się. Właściwie co roku zdobywasz medal dużej imprezy. Teraz zostałaś pierwszą polską mistrzynią Europy. Świetny prognostyk przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu? Klaudia Zwolińska: - To takie dobre rozpoczęcie sezonu, a to zawsze pomaga. Poprzedni sezon miałam bardzo udany. Zostałam brązową medalistką mistrzostw świata, zdobyłam medale mistrzostw Europy. Teraz mam kolejny medal. Wiem dzięki temu, że to, co zrobiłam w zimie, działa. Z optymizmem mogę zatem patrzeć na to, co przede mną. Pomagają ciągłe treningi z mężczyznami, bo w tym gronie obracasz się głównie na zgrupowaniach? - To rzeczywiście pomaga. Przede wszystkim jednak idę do przodu, bo wprowadziłam wiele zmian w treningu. Po ostatnim sezonie zrobiliśmy solidną analizę. Głównie pod kątem błędów, jakie popełniałam. Trzeba było zatem zimą pracować nad tym, by je wyeliminować. Proszę mi wierzyć, że miałam co robić. I dobrze ten czas przepracowałam. Teraz czas na przygotowania do igrzysk. Nadal u ciebie rywalizacja w K-1 jest na pierwszym miejscu? A potem, jaka jest kolejność? C-1 przed kajak crossem, czy na odwrót? - Nie wiem, czy u mnie kiedyś zmieni się ta hierarchia. Wychowałam się jednak w K-1 i na tę konkurencję poświęciłam najwięcej czasu. Dlatego ona zawsze będzie bliska mojemu sercu. Nie jest jednak też tak, że nie daję z siebie wszystkiego w pozostałych konkurencjach. W końcu wystąpię w igrzyskach w trzech konkurencjach i w każdej z nich muszę być w światowym topie. Wiele osób dałoby dużo, żeby być na moim miejscu, chociaż w jednej z tych konkurencji. Byłoby zatem nie fair, gdybym nie przykładała się do każdej z nich. Chcę bowiem walczyć o medale we wszystkich konkurencjach, w których wystąpię w igrzyskach. Oczywiście priorytetem dla mnie jest kajak i gdyby któraś z pozostałych konkurencji zaburzała mi przygotowania, to na pewno nie kontynuowałabym tego dalej. Fajnie jednak to wszystko się poukładało, treningi w każdej z tych konkurencji sprawiają, że jestem lepszą zawodniczką, dlatego nie zejdę z tej drogi. Zdominowałaś slalom kajakowy w Polsce. Koleżanki nie mają ci tego za złe? - Takie są zasady. Już w ubiegłym roku miałam fajne wyniki w C-1, czy też w kajak crossie. Dlaczego miałabym zatem nie korzystać z tego, że mam szansę wystąpić w trzech konkurencjach w igrzyskach? Program tak się ułożył, że jako pierwsze startuje K-1. Nie będzie zatem kolizji z moją koronną konkurencją. Niewiele chyba jest takich zawodniczek, które na igrzyskach wystąpią w trzech konkurencjach w slalomie kajakowym? - To prawda. Będę jedną z niewielu. Przecież w każdej kadrze były też wewnętrzne kwalifikacje. Nie wiem, ile będzie takich kajakarek, ale myślę, że będzie można je policzyć na palcach jednej ręki. W tym gronie jest jednak też Australijka Jessica Fox, a zatem zawodniczka na najwyższym światowym poziomie. To tylko pokazuje, jak świetnie jesteś przygotowana do tego, co robisz. Występ w trzech różnych konkurencjach w igrzyskach, to jednak jest wielkie wyzwanie? Zwiększasz swoje szanse na medale, ale do tego trzeba mieć mocną głowę i trochę pary w rękach? - Wszystkie te czynniki są rzeczywiście bardzo ważne. Osoby, które nie startują w tych konkurencjach, nie zdają sobie sprawy, jaka trudna jest tutaj przede wszystkim logistyka. Tu chodzi nie tylko o podejście do tego na zawodach, ale też na treningach. Czasu, jeśli chodzi o trening, mam tyle samo, co inne zawodniczki, ale jednak każdej z tych trzech konkurencji muszę poświecić trochę czasu. I to jest rzeczywiście wielkie wyzwanie. Ważna w tym wszystkim jest zatem logistyka i taktyka, oczywiście poza przygotowaniem fizycznym i mentalnym. Na igrzyska olimpijskie do Tokio jechałaś w roli czarnego konia. Niewiele zabrakło do tego, by stanąć na podium. Teraz w Paryżu będziesz jedną z faworytek. - I nie wiem, czy będzie mi przez to łatwiej, czy jednak trudniej. Nie podchodzę tak do tego. Przecież w Tokio też chciałam walczyć o medal. Teraz moje podejście się nie zmienia. Zresztą do każdych zawodów tak podchodzę. Jeśli kiedyś powiem, że nie jadę walczyć o medale, to nie wiem, po co miałabym tam w ogóle jechać. Nie ma co ukrywać, że igrzyska olimpijskie wiążą się z dużym stresem i presją. Na przestrzeni lat zauważyłam, że o wiele lepiej mi idzie na tych najważniejszych imprezach. Lubię się przygotowywać do mistrzowskich imprez, przed którymi narzucam sobie pewien cel i do niego dążę. Taka presja działa na mnie mobilizująco. Dlatego przed igrzyskami nie nastawiam się negatywnie. Wręcz przeciwnie. Jest we mnie dużo pozytywnych myśli. Jestem podekscytowana tymi igrzyskami. Wyciągnęłaś nauki z poprzednich igrzysk? Tam bardzo przeżywałaś to, że nie zdobyłaś medalu. - Kiedy popatrzę na to, jaką byłam zawodniczką w Tokio, to można powiedzieć, że byłam wówczas jeszcze dzieckiem. Od tego czasu wiele się zmieniło. W Japonii bardzo odreagowałam emocjonalnie po starcie, bo tak blisko byłam medalu. Trudno mi przyszło pogodzenie się z tym. Teraz wydaje mi się, że jestem o wiele bardziej stabilną zawodniczką. I to nie tylko, jeśli chodzi o poziom sportowy, ale też przygotowanie mentalne i fizyczne. Zmieniło się zatem u mnie wszystko. I to nie nastąpiło ot, tak. To jest wynik wielu lat pracy. Podoba ci się tor w Paryżu? - Spędziłam tam już wiele czasu. Nie jest on może moim ulubionym, bo wolę dłuższe i cięższe, jak tor olimpijski w Londynie, ale jest dla mnie w porządku. Nauczyłam się już, że nawet jeśli nienawidzę jakiegoś toru, to na zawodach to nie ma dla mnie dużego znaczenia. Na pewno wrażenie robią bardzo duże trybuny. Wygląda na to, że slalom kajakowy będzie się cieszył bardzo dużym zainteresowaniem. Zanosi się na zmagania w naprawdę znakomitej atmosferze. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport