Aleksandra Jarecka zajmuje się małym synkiem, pracuje na co dzień w kancelarii adwokackiej, robiąc przy okazji aplikację, a do tego późnymi wieczorami trenuje. Marzeniem był start w drugich igrzyskach olimpijskich. I to marzenie zrealizowała. Nawet z bonusem, bo ze stolicy Francji wróci z brązowy medalem. Sceny po historycznym sukcesie Polek, bohaterka cała we łzach. "Nie dam rady" Początkowo nie było jej nawet w kadrze na igrzyska Polka, ledwie trzy miesiące po wznowieniu treningów po przerwie macierzyńskiej, zajęła trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata w szpadzie we włoskim Legnano. Mimo tego, że pokazała wysoką dyspozycję sportową, to jednak miejsce w kadrze na igrzyska musiała wyszarpać. Początkowo bowiem w ogóle nie znalazła się w ogłoszonej kadrze na igrzyska, choć mogła nawet myśleć o starcie indywidualnym. Jej klub AZS AWF Kraków nawet protestował. Ostatecznie sprawa zakończyła się tym, że Jarecka została rezerwową. Nie miała prawa startu w turnieju indywidualnym, choć niedawno była najlepszą z Polek w mistrzostwach Europy, ale mogła wystąpić w drużynie, jeśli trener Bartłomiej Język zdecyduje się na dokonanie zmiany. Regulamin igrzysk jest jednak nieubłagany. Nie tak, jak w przypadku mistrzostw świata i Europy. W przeciwieństwie do tych imprez w igrzyskach można dokonać tylko jednej zmiany w składzie, bez możliwości zmiany powrotnej. Trener Język postawił zatem na doświadczenie. W ćwierćfinale z USA wystawił 20-letnią Alicję Klasik, by po jednej walce wymienić ją na Jarecką. Aleksandra Jarecka walczyła najlepiej z Polek Ta zaprezentowała się najlepiej z Polek. We wszystkich walkach zanotowała bilans plus dwa. Do tego zdobyła punkt na wagę medalu. Nie mogła nie płakać, bo przecież jeszcze niedawno ktoś próbował jej zabrać olimpijską szansę. Na szczęście miała za sobą osoby, które o nią walczyły. Jedną z nich był jej klubowy trener Radosław Zawrotniak. Ten sam, który 16 lat temu zdobywał srebrny medal olimpijski w drużynie. - Miałam cztery sekundy i przegrywałam walkę. Wymyśliłam, co chcę zrobić. Wykonałam akcję, którą bardzo często trafiam i mogłam się cieszyć - zdradziła. Po wszystkim dziękowała koleżankom z kadry, a także trenerom - także tym klubowym - ale też szefowi w pracy. Jarecka do Paryża przyjechała z synem. Jeszcze z nami rozmawiała, ale już czekała na moment, w którym będzie mogła go przytulić. Syn Jareckiej jest pod opieką rodziny, ale odwiedził wioskę olimpijską i był nawet w żłobku, który po raz pierwszy znalazł się w miejscu zamieszkania sportowców. Od baletu do szermierki. To przyszła pani adwokat Zawodniczka, znana wcześniej jako Aleksandra Zamachowska, była w przeszłości dwukrotną młodzieżową mistrzynią Europy. W 2019 roku po raz pierwszy w karierze stanęła na podium zawodów Pucharu Świata. Jej trzecie miejsce w Legnano było trzecim występem w PŚ zakończonym na "pudle". W 2019 roku razem z koleżankami została drużynową mistrzynią Europy. Treningi szermiercze zaczynała u trenera Bartłomieja Języka. Pod jego wodzą dorastała w Wiśle Kraków, a teraz jest w kadrze Polski u tego szkoleniowca. W 2018 roku pożegnała się z nim, jako trenerem klubowym. Zdecydowała się reprezentować barwy AZS AWF Kraków. Uczyniła to razem z Renatą Knapik-Miazgą. Obiema zawodniczkami zajął się medalista olimpijski w szpadzie Radosław Zawrotniak. Początkowo Jarecka pasjonowała się baletem i przez wiele lat ćwiczyła. Umiejętności, jakie tam nabyła, chciała wykorzystać w sporcie i postanowiła, że będzie trenowała skok o tyczce. Miała wówczas dziewięć lat, ale w jednej z sekcji lekkoatletycznych powiedziano jej mamie, że jest już... za stara na rozpoczęcie treningów w tej konkurencji. Przypadkowo została przekierowana do sekcji szermierczej, trafiając do Krakowskiego Klubu Szermierzy. Tam zakochała się w tym sporcie. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport