Artur Gac, Interia: Przyjechałyście do Paryża z ogromnymi aspiracjami, więc domyślam się, że tym trudniej, po tak bolesnym zderzeniu się z turniejową rzeczywistością, szybko przetrawić porażkę w 1/8 finału z Meksykanką Priscą Acalaraz Aviti? Aneta Szczepańska, trenerka klubowa i kadrowa Angeliki Szymańskiej: - Zacznę od tego, że mogę państwa przeprosić. To znaczy, wydaje mi się, że powinniście troszkę zrozumieć, dlaczego Angelika was uniknęła. To dlatego, że dla niej to trudny moment, ona ochłonie i, wydaje mi się, że udzieli wywiadów. Turniej na pewno nie potoczył się tak, jakbyśmy chciały. Wszystkie przygotowania były zrobione dobrze, i mentalnie i fizycznie. Więc nie mamy na co zganiać, że coś zakłóciło nam przygotowania. Po prostu jest to sport bardzo trudny i ten turniej też pokazuje, że na nim każdy może wygrać. W walkach przed Angeliką przegrała mistrzyni świata z Holandii, czy medalistka z Japonii, dla której to już trzecie niepowodzenie na igrzyskach, zresztą poprzednio przegrała z Agatą Ozdobą. I teraz przegrała Angelika, wicemistrzyni świata. - Tej porażki na pewno nie przewidywałyśmy, ale można powiedzieć, że wygrała lepsza w tym dniu zawodniczka. Angelika dała się spunktować na samym początku walki na technikę, o której wiedzieliśmy, że rywalka ją wykonuje. Więc też nie ma co zganić na to, że Angelika czy ja nie wiedziałyśmy, że taką technikę może zastosować. Zrobiła mocny atak na samym początku walki i ciężko było to nadrobić, bo Meksykanka jest trudną przeciwniczką, z którą już walczyła na jednym z turniejów Masters. Wówczas Angelika z nią wygrała, ale dopiero po dogrywce, wykonując atak, po którym przeszła do parteru, gdzie wyciągnęła dźwignię, tak jak dziś Meksykanka próbowała zrobić to Angelice. Po prostu nie zdążyła nadrobić straconych punktów i odpada z turnieju. Pierwsza wygrana walka, z Włoszką Savitą Russo, która także była trudna, dała ci jeszcze większą nadzieję na to, jak ten turniej może się dobrze potoczyć, czy bardziej zasiała ziarno niepewności? - Akurat tej walki najbardziej się obawiałam z wszystkich przeciwniczek, które były w ćwiartce Angeliki. Dlatego, że to jest młoda zawodniczka, ale akurat prezentuje trudny styl walki dla mojej zawodniczki. Nie chodziło tutaj o żaden aspekt utytułowania młodziutkiej Włoszki, choć przecież jest brązową medalistką mistrzostw Europy, ale wiedziałam, że stylem walki będzie wyprzedzała Angelikę i próbowała wywołać dużo chaosu. To zresztą próbowała zrobić i w sumie szkoda, że ten pojedynek nie zakończył się przed czasem, bo każde kolejne minuty powodują, że traci się na siłach. Niestety trochę wypompowała się w tej walce, po niej było około 40 minut przerwy, dzięki czemu nieco odsapnęła i była gotowa do kolejnego pojedynku. I nic nie wskazywało, że wyjdzie do Meksykanki mocno spięta. Była zmotywowana, więc ja też stałam w boksie spokojnie, ale początek niestety sprawił, że karta się odwróciła i ciężko było nadrobić punkty. Dla twojej sportowej córki, bo tak śmiało można nazwać Angelikę, to pierwszy tak ciężki moment w karierze. Równocześnie także dla ciebie w waszej długiej, wspólnej pracy. Biorąc pod uwagę, jak doskonale ją znasz, uważasz że szybko będzie w stanie to wszystko ułożyć sobie w głowie, czy także dla ciebie rozwój sytuacji pozostaje zagadką? - Wydaje mi się, że to jest trochę zagadka, bo czekałyśmy na te jej pierwsze igrzyska. Pierwsze, na których od razu była w bardzo dobrej formie fizycznej i mentalnej, a także premiował ją wiek, tak że trudno jest myśleć o tym, co ona będzie robiła w perspektywie kolejnych czterech lat. Dziś może jeszcze ochłonąć i dalej trenować, ale czy będzie dalej na tak wysokim poziomie zawodniczym? To trudno określić, bo mogą przytrafić się różne kontuzje lub przeciwności losu. Na tę chwilę nie jestem w stanie odpowiedzieć, co dalej robimy. To głównie od Angeliki będzie zależało, jak dalej będzie chciała poprowadzić swoje życie, czy jeszcze zostać w sporcie. Nie jest jeszcze taka stara, bo ma 24 lata z kawałkiem, ale przy kolejnych igrzyskach to już będzie taki wiek... To wymaga jeszcze czterech lat ciężkiej pracy, więc zawodnik zawsze musi się zastanowić, czy idzie dalej w kolejny cykl olimpijski, czy po prostu zmienia swoje życiowe plany i robi coś innego. A jeśli chodzi o ciebie? Mówiłaś mi chwilę przed igrzyskami, że twoja niedaleka przyszłość także może potoczyć się różnie. Przygotowywałaś się na scenariusz niepowodzenia na igrzyskach i ten rozwój wypadków tym bardziej wpłynie na to, jaką ścieżką podążysz? - Nie, nie. W ogóle nie kalkulowałam tego, co będę robić po igrzyskach. Na pewno ja i Angelika musimy zrobić sobie trochę przerwy. Nie to, że od treningu, co od wyczynu i napięcia, które było przez ostatnie dwa lata. Bo zaznaczę, że nasz sport ma trwające dwa lata kwalifikacje, co jest naprawdę wyczerpujące dla zawodnika. Mówimy o potwornym wysiłku psychofizycznym, co powoduje, że sportowcy po takim cyklu muszą trochę odpocząć i na pewno taki reset jest przewidywany. Niezależnie od tego, jaki byłby rezultat tych igrzysk. Gdyby nawet wygrała, to ten sam scenariusz także zostałby wcielony w życie. Odpocząć muszą zawodnicy, a także trenerzy, aby nabrać sił i mocy do kolejnych planów. W moim przypadku głównie sportowych, bo ja raczej w sporcie pozostanę. Z kolei zawodnik albo pozostanie w sporcie, albo będzie wykonywał coś innego. Rozmawiał: Artur Gac, Paryż