Dominika Sztandera to pięciokrotna i aktualna rekordzistka Polski. Był to dla niej debiut na olimpijskiej arenie, mimo że uchodzi za pływaczkę doświadczoną i zna smak rywalizacji na światowym poziomie. Dwukrotnie meldowała się w półfinale mistrzostw globu. Krótko przed igrzyskami w Paryżu Polka sięgnęła w Belgradzie po złoty medal mistrzostw Europy na dystansie 50 m. W Paryżu liczyła na awans przynajmniej do półfinału. Musiała jednak poprzestać na optymistycznych prognozach. Startowała ze skrajnego toru, jedynka nie okazała się jednak dla niej szczęśliwa. Spontaniczna decyzja. Polska mistrzyni świata w ostatniej chwili pojawiła się w Paryżu Start polskiej debiutantki zakłócony. Niecodzienny incydent na olimpijskiej pływalni Kłopoty zaczęły się tuż przed startem. Zawodniczki stały już na słupkach startowych, gdy sędziowie nieoczekiwanie nakazali im się wycofać. Zdezorientowani komentatorzy byli przekonani, że chodzi o awarię aparatury pomiarowej. Tymczasem przyczyna opóźnienia rywalizacji rozpoczęcia wyścigu okazała się bardziej prozaiczna. Do basenu po chwili wskoczył zamiast pływaczek nikomu nieznany mężczyzna. Przez moment zapanowała konsternacja. Kiedy okazało się, że jego celem jest wyłowienie czepka, który został na dnie po poprzednim wyścigu, trybuny zareagowały aplauzem. 27-letnia Sztandera w swojej serii okazała się najsłabsza, mimo że na półmetku trzymała się blisko czołowej trójki. Z czasem 1.07,22 s nie było mowy o awansie do półfinału. Ostatecznie Polka zajęła 21. lokatę.