Mateusz Chowaniec należy do najbardziej utytułowanych polskich pływaków młodego pokolenia. Katowiczanin, pomimo braku sporego doświadczenia na najważniejszych imprezach, ma na koncie mnóstwo prestiżowych sukcesów. Dobrze poszło mu między innymi na niedawnych mistrzostwach Europy w Belgradzie. W sztafecie zdobył dwa srebrne medale na dystansie 4x100 metrów stylem dowolnym. Do klasycznej dołożył krążek w mieszanej. Nic więc dziwnego, że do Paryża wybrał się z wielkimi nadziejami. Zgłosili zbyt wielu zawodników. Mateusz Chowaniec musiał wrócić do domu Ambitne plany 20-latek miał także trzy lata temu w Tokio. Przed pływakiem był wtedy olimpijski debiut i to jeszcze przed wejściem w dorosłość. Działacze wysłali go do Azji, jednak po czasie okazało się, że doszło do błędnego zinterpretowania przepisów. Mateusz Chowaniec pojawił się już na miejscu, lecz został odesłany do domu. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak wielkie musiało być to rozczarowanie dla tak młodego człowieka. "Korekta Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej w pływaniu to konieczność wynikająca z faktu, że PZP zgłosił do startu za dużo zawodników, a nie wszyscy - jak się okazało już w Japonii - mieli do niego wymagane uprawnienia. W dniu wylotu zawodników pływania na zgrupowanie w Takasaki - ok. 100 km. od Tokio - wszyscy sportowcy zgłoszeni przez związek widnieli w systemie kwalifikacji olimpijskich i nie zostali przez Komitet Organizacyjny Tokio 2020 z niego usunięci" - brzmiał oficjalny komunikat PKOl. "Jestem w ogromny szoku w związku z tym co się wydarzyło i jest to dla mnie absurdalna sytuacja ,która nigdy nie powinna mieć miejsca. Tak naprawdę to mam nadzieję, że w końcu obudzę się z tego KOSZMARU!" - pisał w mediach społecznościowych po przylocie do ojczyzny. Po takim rozczarowaniu pod znakiem zapytania znalazła się jego dalsza kariera. Niełatwo podnieść się po takiej sytuacji. Trzy lata później Polak w końcu spełni swoje marzenie 20-latek zacisnął jednak zęby i trzy lata później wreszcie spełni swoje marzenie z dzieciństwa. W stolicy Francji katowiczanin wystąpi w sztafecie 4x100 metrów stylem dowolnym. Zanim wraz z reprezentacyjnymi kolegami stanie na starcie, wrócił jeszcze na moment do jednej z najgorszej chwili w sportowej karierze. "Od początku wiedziałem, że zasługiwałem na te igrzyska i zostałem po prostu pokrzywdzony przez niekompetentnych ludzi. Po tym wszystkim było we mnie dużo negatywnych emocji, ale później przerodziły się one w motywację, by pokazać, że nie składam broni i zamierzam dalej walczyć. Dlatego tak bardzo doceniam fakt, że jestem tu, w Paryżu i mogę zapewnić, że zrobię wszystko, by ten start był jak najlepszy" - oznajmił w rozmowie w TVP Sport. Pomimo upływu kilku lat, niepewność u młodego pływaka wciąż daje o sobie znać. "Wszedłem do wioski, mam akredytację, wszyscy powtarzają, że nie mam się o co martwić, więc jestem dobrej myśli. Nie dam sobie wyrwać tych igrzysk, ale dopiero gdy wystartuję uwierzę, że tu jestem. To będzie mój chrzest jako olimpijczyka" - dodał. Polska sztafeta powalczy o sukces w ten weekend Męska sztafeta z udziałem Mateusza Chowańca przystąpi do rywalizacji już w najbliższą sobotę 27 lipca, a więc zaledwie kilkanaście godzin po oficjalnej ceremonii otwarcia igrzysk. W sesji porannej odbędą się kwalifikacje. Na wieczór zaplanowano finał. Oby Polacy mieli powody do radości.