Gdyby nie fakt, że w finale slalomowej rywalizacji C-1 w kajakarstwie górskim wystartował Grzegorz Hedwig, pewnie niewielu kibiców w Polsce zobaczyłoby dramat reprezentującego Senegal Yvesa Bourhisa. Polak do najlepszej dwunastki awansował bardzo szczęśliwie, popełnił sporo błędów, trzy razy dotykał przeszkodę. Był jednak dwunasty, więc w decydującej rozgrywce rozpoczynał rywalizację. Nie popłynął tak, jak jego partnerka życiowa Klaudia Zwolińska, która w niedzielę wywalczyła srebrny medal. Znów było sporo błędów, jedno trącenie przeszkody i kiepski czas. Jako jedyny pokonał tor w ponad 100 sekund, dokładnie w 103.81, do tego dostał jeszcze dwie karne sekundy. Wyprzedzali go więc kolejni zawodnicy, choć ostatecznie skończył dziesiąty. Dwóch zawodników minęło bowiem przeszkody, w obu przypadkach sędziowie reagowali już za linią mety, korygowali czas. Dla reprezentującego Senegal Yvesa Bourhisa okazało się to dramatem. A był już przecież tak szczęśliwy, choć wtedy nie zdawał sobie jeszcze sprawy z konsekwencji swojej pomyłki. Cudowny bieg senegalskiego płotkarza w Seulu. Pierwszy medal olimpijski w historii kraju, zarazem ostatni. W poniedziałek to się mogło zmienić Senegal nie jest w sportach olimpijskich potęgą, nie jest nawet średniakiem. Jest kopciuszkiem, w całej swojej historii wywalczył jeden krążek, srebrny. W Seulu, w biegu na 400 metrów przez płotki, Amadou Dia Ba finiszował w czasie 47.23 s, rewelacyjnym także z dzisiejszej perspektywy. Minimalnie przegrał złoto z Amerykaninem Andre Phillipsem, ale okazał się lepszy od słynnych: Edwina Mosesa i Kevina Younga. Przez te 36 lat żaden Senegalczyk na podium nie stanął, dziś przed szansą stanął Yves Bourhis, który już i tak okazał się lepszy od swojego brata Jean-Pierre'a. Ich historia jest niezwykle ciekawa, bo obaj reprezentują Senegal, choć urodzili się we Francji, w Bretanii - i w tym kraju mieszkają. Nic więc dziwnego, że gdy Bourhis ruszył w dół slalomowej trasy, kibice wyraźnie się ożywili, traktowali go niemal jak swojego mistrza Nicolasa Gestina. Jean-Pierre, starszy z braci, występował już na igrzyskach w Rio de Janeiro i Tokio, także pod flagą Senegalu, ale w obu przypadkach trochę brakowało mu do półfinałów. Yves go przebił, zresztą mógł już lecieć trzy lata temu do Japonii, ale na początku kwalifikacji zwichnął ramię. Marzenia zrealizował dopiero w tym roku. Mało tego - także marzenia... matki. Bo to matka urodziła się w Senegalu. - Wiedziałem, że mama będzie bardzo szczęśliwa. Mówią, że to w sporcie łatwiejsze, ale my mamy mniejszy budżet i większą presję, bo będę jedynym Afrykaninem. Nie żałuję tego wyboru - mówił dziennikowi Ouest France przed igrzyskami. Świetne eliminacje, skuteczny półfinał. I znakomity slalom w finale w wykonaniu Senegalczyka. Tak się przynajmniej wydawało W eliminacjach kajakarz reprezentujący Senegal dwa razy popłynął bardzo dobrze - awansował dalej z piątym czasem. W półfinale było trochę gorzej, ale miejsce w dwunastce - też dość pewne. I w finale szło mu znakomicie, uzyskiwał bardzo dobre międzyczasy, płynął dynamicznie, kibice go wspierali. Błędy też były, ale na mecie miał czas 95.78 s - o grubo ponad sekundę lepszy niż Słowak Matej Beňuš. Bourhis podniósł rękę w geście triumfu, ale gdy już zmierzał do swojego boksu, widać było, że macha ręką. Jeszcze na wodzie dowiedział się najgorszego. Analiza sędziowska wskazała, że jednak ominął dziewiątą bramkę, to zaś wiązało się z 50 sekundami kary. I momentalnie zepchnęło go na ostatnie miejsce, nawet za Hedwiga. A pewnie żal 26-latka był z każdym przejazdem rywali coraz większy. Kolejne gwiazdy popełniały błędy, przegrywały grę nerwów. Aż do ostatniego przejazdu Nicolasa Gestina żaden z zawodników nie uzyskał wyniku lepszego niż 95.78 s. Dokonał też sztuki dopiero Gestin, zdeklasował rywali, pokonał Brytyjczyka Adama Burgessa o ponad pięć sekund. Kibice szaleli, bo to przecież ich zawodnik sięgnął po kolejne złoto. A przecież mogli cieszyć się podwójnie, wszak Gestin i Bourhis zaczynali przygodę w podobnym czasie w jednym klubie - Canoë Kayak Club Quimperlé. Gdyby nie ta kara, gdyby nie reakcja sędziów, Senegalczyk miałby srebrny medal. A tak musi szykować się na kolejny start w Los Angeles - już za cztery lata.