Piotr Jawor, Interia: Szybko pan zasnął po finale? Krzysztof Chmielewski: Noc minęła dobrze. Rano miałem trening, bo muszę przygotowywać się jeszcze do startu na 1500. Nie było trudno zasnąć? - Nie, ponieważ późno wróciłem i byłem zmęczony. Specjalnie dużo o starcie nie myślałem, bo od razu nie jestem w stanie tego wszystkiego na siebie wziąć. Zaraz po środowym finale bardzo krytycznie ocenił pan swój występ. - Czy ja wiem... Chyba taki właśnie powinienem wobec siebie być. Dla niektórych ta wypowiedź mogła zabrzmieć pesymistycznie, ale cóż? Trzeba pływać szybciej, żeby zdobyć medal. I tyle, nic więcej nie wymyślę. Czwarte miejsce rzeczywiście jest najgorsze dla sportowca? - Czwarte czy ósme - dla mnie nie ma to różnicy. Liczą się pierwsze trzy pozycje. Ale ma pan dopiero 20 lat. Jeśli dobrze pójdzie, to przed panem jeszcze kilka igrzysk. - Ale kolejne dopiero za cztery lata, a to daleka perspektywa. Myślę tylko o obecnym sezonie, zastanawiam się nad tym co tu i teraz. Bardzo trudno stwierdzić, co będzie za cztery lata. Czego zatem zabrakło teraz, by zdobyć medal? - Nie wiem, czy to ja powinienem się nad tym zastanawiać. Na wynik wpływa dużo czynników. Na pewno jest to trening... Starałem się pływać jak najlepiej, ale na ten moment nie wiem co jest przyczyną, że nie zdobyłem medalu. W takim razie nazwie pan to czwarte miejsce porażką? - Porażką? Na pewno nie jest to miejsce, które chciałem osiągnąć. W dołku psychicznym nie jestem, a teraz trzeba z tego występu olimpijskiego wyciągnąć wnioski i trenować dalej. Przede mną jednak jeszcze jeden start na 1500 m i chciałbym po raz pierwszy popłynąć poniżej 15 minut. Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor