Sihyeon Lim strzeliła w rundzie rankingowej w czasie igrzysk olimpijskich w Paryżu 694 punkty. W jednej z serii uzyskała komplet 60 punktów. Poprzedni rekord świata był gorszy o dwa punkty i od 2019 roku należał do jej rodaczki Chaeyoung Kang. Rekord olimpijski został z kolei poprawiony aż o 14 punktów. Koreanka zdeklasowała konkurentki w rundzie rankingowej, zgłaszając aspiracje do złotego medalu. Zdecydowanie najwięcej, bo aż 48 razy na 72 próby, trafiała idealnie w środek tarczy. Zaczęło się. Pierwsza Polka na igrzyskach już wystartowała. Znamy wynik Polska daleko w tyle, ale w kolejnych igrzyskach "może być o nas głośno" Jedyna Polka w stawce Wioleta Myszor była dopiero 54. Mogło być jeszcze gorzej, bo Polka zaliczyła fatalną pierwszą serię, ale na szczęście się pozbierała. Jej wynik - 626 punktów - był gorszy od rezultatu Azjatki o 68 punktów. To przepaść, a przecież Polki też liczyły się w przeszłości w świecie. Mieliśmy mistrzynie świata, a po medale olimpijskie sięgała Irena Szydłowska (1972), ale też nasza drużyna (1996). Niestety wojenki prowadzone w środowisku od wielu lat zniszczyły tę dyscyplinę sportu w naszym kraju, choć przecież w Polsce jest wielu dobrych zawodników, którzy w przeszłości sięgali po medale dużych imprez. Tymczasem od 2008 roku czekamy na występ polskiej drużyny w igrzyskach. To szmat czasu. W ubiegłym roku nasze juniorski wywalczyły brązowy medal mistrzostw świata. To tylko pokazuje, że w tej dyscyplinie mamy potencjał. Nie ma też problemu z warunkami do treningu, bo łucznictwo można uprawiać niemal wszędzie, choć nie jest to tani sport, bo dobry sprzęt kosztuje około 25 tysięcy złotych, ale kluby mają na to środki. Korea Południowa wyznacza poziom. Polska chciała pójść tą drogą Poziom kobiecego łucznictwa jest naprawdę szalenie wysoki, a ton nadają zawodniczki z Korei Południowej. Od 1984 roku zdobywały one złote medale indywidualnie - za wyjątkiem Pekinu (2008), gdzie po triumf sięgnęła - Chinka. W historii rywalizacji drużynowej nie ma wśród kobiet innych triumfatorek niż Koreanki z Południa. - Te kobiety z czołowej ósemki świata mogą śmiało rywalizować na tym samym poziomie z mężczyznami. Jeśli chodzi o Koreę, to robią niesamowite wyniki - przyznał trener Piątek. W Korei Południowej jest stworzony odpowiedni system finansowania. Jak mówił nam trener naszej kadry, tam środki, dzięki którym można utrzymać rodzinę, dostaje najlepsza "32" w kraju. Walczą zatem między sobą o finansowanie, a tym samym niesamowicie windują poziom. - U nas, by dostać finansowanie, to trzeba być w najlepszej ósemce wielkich międzynarodowych imprez. Gdyby zatem Wiola Myszor nie była zatrudniona w związku, miałaby bardzo trudno uprawiać ten sport. U nas to jest bardziej sport amatorski. Po zakończeniu wieku juniora zaczynają się problemy - zauważył. Kilka lat temu Polski Związek Łuczniczy chciał sięgnąć po najlepsze wzorce i zatrudnił trenera z Korei Południowej, który pracował też w klubie. Efektów jednak wielkich nie było. W Polsce nie brakuje nam fachowców, bo w przeszłości mieliśmy wielu bardzo dobrych zawodników i zawodniczek, ale po prostu w naszym kraju praca w roli trenera nie bardzo się opłaca. - Mało kto chce się w pełni zaangażować w ten sport, bo nie wiąże się to z dobrymi pieniędzmi. Każdy ma swoją pracę i na niej się skupia. Obecnie nie muszę dorabiać, ale pewnie przydałoby się zarobić nieco więcej. Mamy bardzo okrojony budżet w związku, ale robimy, o możemy - zakończył. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport