W niedzielę Polska otworzyła swoje konto medalowe na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Pierwszy krążek trafił na konto Klaudii Zwolińskiej, która została wicemistrzynią olimpijską w kajakarstwie slalomowym pań w kategorii K1. Polka w finale przegrała jedynie z Australijką Jessiką Fox i mogła cieszyć się z największego sukcesu w karierze. Trzy lata wcześniej w Tokio Zwolińska ukończyła rywalizację na piątej lokacie, co stanowiło dla naszej kajakarki spore rozczarowanie. Kanonada na igrzyskach, 11 goli w jednym meczu. Kibice przecierali oczy Po tym, jak w Paryżu zdobyła srebrny medal mogła przez jeden dzień skupić się na kibicowaniu swojemu życiowemu partnerowi Grzegorzowi Hedwigowi. Ten w poniedziałkowe popołudnie stanął przed szansą zapewnienia sobie występu w finale kajakarstwa slalomowego panów w kategorii C1. Swoją okazję wykorzystał, choć potrzebował do tego trochę pomocy ze strony rywali. Hedwig po swoim przejeździe był bowiem pierwszym oczekującym na awans i dopiero Włoch Rafaello Ivaldi wpuścił go do finału. Grzegorz Hedwig bez medalu. Polak nie dał rady Zarówno w eliminacjach, jak i półfinale Hedwig tracił cenne sekundy ze względu na decyzje sędziów. Ci łącznie zabrali mu ich aż 14, aby myśleć o medalu, Polak musiał pod tym względem zrobić maksymalnie duży krok do przodu i nie trącać poszczególnych bramek. Ta sztuka faktycznie się w finale prawie udała, bo Hedwigowi sędziowie dodali ledwie dwie sekundy, ale tym razem problemy pojawiły się w drugiej części toru, gdzie Polak stracił bardzo dużo czasu. To przełożyło się na wynik łączny 105:81 i już po zaledwie czterech kolejnych występach wiedzieliśmy, że Hedwig medalu nie zdobędzie. Taki wynik ostatecznie przełożył się na 10. miejsce dla Polaka, co i tak jest najlepszym życiowym osiągnięciem na igrzyskach. Najlepszy na torze w Paryżu był Francuz Nicolas Gestin, który osiągnął czas poniżej 92 sekund, prezentując wybitną formę.