Aleksandra Mirosław to dwukrotna mistrzyni świata we wspinaczce na czas. Przed rokiem była trzecia w światowym czempionacie. Po ostatnie złoto dużej imprezy sięgnęła w 2022 roku. Wygrała wówczas mistrzostwa Europy w Monachium. Przed rokiem przyszłą bolesna porażka w igrzyskach europejskich. Mirosław wówczas przegrała sama z sobą. Od tego momentu zamknęła się na media. Przed samymi igrzyskami ogłosiła ciszę medialną, a w Paryżu rozmawiała tylko z telewizyjną częścią dziennikarzy. Do reszty nie podeszła. Aleksandra Mirosław na ustach wszystkich. Przez ten jeden wpis Aleksandra Mirosław i Aleksandra Kałucka powalczą o medale igrzysk. Ta druga nie widzi na jedno oko Przed trzema laty w igrzyskach w Tokio Mirosław była czwarta. Tam było jednak o niej głośno, bo ustanowiła rekord świata. Tyle że wówczas to wszystko niewiele dało. W Japonii nie rozgrywano jeszcze oddzielnie konkurencji wspinaczkowych. Był tylko wielobój, na który składała się wspinaczka na czas, bouldering i prowadzenie. Mirosław nie miała szans. Igrzyska okazały się jednak dla wspinaczki wielkim sukcesem. Notowała ona rekordy oglądalności w telewizji. Szczególnie wszystkim do gustu przypadła wspinaczka na czas. W Paryżu po raz pierwszy w tej specjalności rozdane zostaną medale. Wśród faworytek dwie Polki. Właśnie Mirosław i Aleksandra Kałucka. Ta ostatnia to siostra-bliźniaczka Natalii, byłej mistrzyni świata. Obie urodziły się zbyt wcześnie i lekarze mówili, że będą "warzywkami". Tymczasem obi należą do ścisłej światowej czołówki we wspinaczce. Obie też nie widzą na jedno oko. Każda z nich na inne. Ola na prawe. Jakby tego było mało, to w lutym 2021 roku Ola doznała paskudnego złamania nogi. Wydawało się, że może nie wrócić do sportu, a ona nie tylko wróciła, ale też zaczęła zdobywać medale. W 2022 roku została wicemistrzynią Europy. Wygrać po jednym biegu i mamy medal. Rekordy Polki działają na wyobraźnię, jak wyczyny Usaina Bolta Rywalizacja w Le Bourget będzie szybka. Najpierw ćwierćfinały, a potem półfinały i biegi medalowe. Jeśli Polki pokonają pierwsze rywalki, to stanie się jasne, że Polska zdobędzie na pewno jeden medal, bowiem los skojarzy obie nasze zawodniczki w półfinale. O rekord świata tym razem może być trudno. Te zazwyczaj padają w rundzie rankingowej, kiedy przede wszystkim zawodniczki walczą o jak najlepszy czas. Mirosław do Paryża przyjechała z wynikiem 6,24 sek. Już w pierwszym biegu poprawiła czas na 6,21 sek., a potem osiągnęła kosmiczne 6,06 sek. Zrobiła furorę, bo wbiec w tak krótkim czasie na 15-metrową niemal pionową ścianę, jest wielką sztuką. Rekordy świata działają na wyobraźnię. Podsycają atmosferę. We wspinacze na czas, w przeciwieństwie do wielu innych dyscyplin, każda runda jest hitem. W tych pierwszych rundach padają rekordy świata. W fazie pucharowej z kolei jest niesamowita rywalizacja. Jeśli istnieje jeden sport, w którym pogoń za rekordem budzi tak szalone emocje, jak bieg na 100 m w epoce Usaina Bolta, to właśnie jest chyba wspinaczka na czas. Przynajmniej z naszej z naszej perspektywy. Na początku tego wieku wspinaczka na czas została ustandaryzowana. Wszyscy ścigają się na takiej samej 15-metrowej ściance. Dzięki temu można bić rekordy świata, bo zestaw uchwytów jest identyczny na każdej ze ścianek. Nie ma różnych dróg. Jest tylko jedna. Mirosław biła rekord świata dziesięciokrotnie. Nie ma drugiej takiej zawodniczki w historii. Dlaczego częściej rekordy świata padają w sesji kwalifikacyjnej? Odpowiedź jest prosta. W tym momencie wspinacze są sami ze ścianą. Twarzą w twarz. Wygrywa ten, kto pierwszy uderzy w swój brzęczyk. W kolejnych rundach rywalizują z innym sportowcem. W bezpośrednich pojedynkach, w których wygrywa najlepszy, a nie najszybszy, zawodnicy kątem oka kontrolują to, co robi przeciwnik. To powoduje zmianę czasu reakcji. Podejmowane jest też mniejsze ryzyko. Wygrywa ten, kto popełni mniej błędów. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport