To jest szalony czas dla Doroty Borowskiej. Kilka tygodni temu została zawieszona po tym, jak w jej organizmie wykryto śladowe ilości środka dopingującego - klostebolu. Później rozpoczęła się jednak walka o odwieszenie, która sukcesem zakończyła się dopiero w niedzielę. - Najtrudniejsza była bezsilność i moment czekania. Bo do czasu, gdy zbieraliśmy dowody i działaliśmy, to czas jakoś płynął, ale jak wszystko wysłaliśmy, to się zatrzymał. To był dla mnie bardzo trudny okres - podkreślała Polka. Do Paryża przyleciała dopiero dziś rano i od razu czekał na nią szereg obowiązków. O godz. 11 złożyła ślubowanie w Domu Polskim, a następnie spotkała się z dziennikarzami. Nie miała jednak dla nich zbyt wiele czasu, a z zegarkiem czuwał trener Mariusz Szałkowski. Teraz Borowska będzie miała chwilę na aklimatyzację w Paryżu, a na starcie stanie już jutro przed południem. - Czekaliśmy tu na ciebie i cieszymy się, że jesteś z nami. Od początku nasza wiara była bardzo duża. Jesteśmy z ciebie bardzo dumni, ale pamiętaj, że to jest dopiero pierwszy krok. Teraz idziemy po swoje, idziesz spełnić swoje marzenia i marzenia nas wszystkich. Nie będziemy na ciebie nakładali dodatkowej presji, ale chcemy złoty medal - uśmiechał się Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego. - Wykonałaś gigantyczną pracę, by się tu dostać... Pamiętaj, że trzeba marzyć i teraz udowodnić wszystkim, że jesteś najlepsza na świecie. Wszyscy w ciebie wierzyliśmy, wierzymy i będziemy wierzyli - dodaje. Z Paryża Piotr Jawor