Tor w Vaires-sur-Marne był dla polskich wioślarzy wielką tajemnicą, nigdy tu nie startowali. Bali się pogody, opadów, ale przede wszystkim wiatru, który w tym sporcie może mieć duże znaczenie. Zwłaszcza, gdy wieje z boku. Biało-Czerwoni od lat w tej specjalizacji w światowej czołówce przywożą medale. Rok temu w mistrzostwach świata zajęli trzecie miejsce, niedawno cała światowa czołówka zmierzyła się ze sobą w Lucernie. I tam Polacy ulegli tylko Holendrom, broniącym w Paryżu olimpijskiego złota. Holendrzy popłynęli w pierwszym przedbiegu, wygrali go pewnie, z dużą przewagą nad Brytyjczykami i Niemcami. Świetny wyścig Biało-Czerwonych. Pewny awans do finału, w środę emocje będą jeszcze większe A później pojawili się Polacy - ich walka z Włochami zapowiadała się pasjonująco. Owszem, Szwajcarzy i Estończycy to też groźne osady, ale jednak nie prezentują tego poziomu. Celem było miejsce w dwójce, dające awans do finału A. Po 500 metrach Włosi mieli minimalną przewagę nad Polakami, ledwie 29 setnych. Ważniejsze było to, że dwie pozostałe osady miały już dość sporą stratę. W połowie trasy, po 1000 metrów, dystans między nimi był wciąż ten sam, ale dwie pozostałe łodzie już kompletnie odpuściły. Trzy sekundy straty - to nie dawało żadnych nadziei na pokonanie Polaków i Włochów, lepiej było oszczędzać siły na poniedziałkowy repasaż. A Polacy do końca walczyli o pierwszą pozycję, choć nie za wszelką cenę. Przegrali z rywalami o sekundę, ale nie miało to większego znaczenia. Liczyć będzie się to, kto zachowa więcej sił w środę. Trzecia Szwajcaria straciła do naszej osady... ponad pięć sekund! Faworytami będą Holendrzy, w ich dzisiejszej jeździe widać było wielką klasę i ogromną siłę. Płynęli rytmicznie, niby spokojnie, a uzyskali świetny czas - o prawie dwie sekund lepszy niż Włosi, choć ci ostatni bronili się przecież przed atakami Polaków. W środę może się jednak zdarzyć wszystko, a pamiętajmy - 16 lat temu w tej właśnie konkurencji kwartet: Michał Jeliński, Marek Kolbowicz, Adam Korol, Konrad Wasilewski sięgnął na torze w Shunyi pod Pekinem po olimpijskie złoto.