Polska w rywalizacji kobiet wywalczyła cztery kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Paryżu w konkurencjach karabinu pneumatycznego i karabinu dowolnego trzy postawy. Po dwie w każdej z tych konkurencji. Trzy z czterech kwalifikacji były dla kraju i zdobyły je: Julia Piotrowska (karabin pneumatyczny), Natalia Kochańska (karabin dowolny trzy postawy), Aleksandra Pietruk (karabin dowolny trzy postawy), a imienną, bo z rankingu olimpijskiego, wywalczyła Aneta Stankiewicz (karabin pneumatyczny). Młoda Polka wicemistrzynią Europy, kolejna kwalifikacja olimpijska dla Biało-Czerwonych Kłopot bogactwa polskiej kadry. Po tej decyzji wylał się hejt. "To jest nieludzkie" To tylko pokazuje, że mamy zawodniczki na wysokim światowym poziomie, ale - jak się okazuje - kłopot bogactwa nie zawsze jest dobry. Kiedy tylko Polski Związek Strzelectwa Sportowego (PZSS) ogłosił, że w kobiecej rywalizacji w karabinie dowolnym trzy postawy wystąpią Kochańska i Pietruk, internet zapłonął. PZSS wyłączył komentarze w mediach społecznościowych, ale dyskusje przeniosły się na inne fora. Wiele osób nie zgadzało się z tym, że trener kadry Paweł Pietruk odstawił w tej konkurencji Piotrowską, a postawił na... Pietruk, która jest jego żoną i dość niespodziewanie wywalczyła, ale jednak to zrobiła, kwalifikację olimpijską. Warto wspomnieć, że Piotrowska nie miała możliwości wywalczenia kwalifikacji w karabinie dowolnym trzy postawy, bo wcześniej wywalczyła już dla kraju kwalifikację w karabinie pneumatycznym. Mogła jednak zostać powołana do składu w tej konkurencji na igrzyska. Swoimi startami w tym roku dawała podstawy do podjęcia takiej decyzji. Jest bowiem najwyżej sklasyfikowaną Polką w rankingu światowym, w którym zajmuje dziesiąte miejsce w tej konkurencji. Niedawno wywalczyła w niej srebrny medal mistrzostw Europy, a do tego w czasie zawodów Pucharu Świata w Baku ustanowiła nowy rekord Polski. Potwierdziła, że jest gotowa na olimpijską rywalizację w tej konkurencji. Trener Pietruk zdecydował jednak inaczej. Postanowił, że w Paryżu w karabinie dowolnym trzy postawy wystąpią wicemistrzyni igrzysk europejskich Kochańska (22. w rankingu światowym) i Pietruk (27. w rankingu światowym). Uznał, że każda z zawodniczek wystąpi w swojej koronnej konkurencji i tylko na tym się skupi, co jest dość logiczne przy takim kłopocie bogactwa. Wiele osób uznało, że brak Piotrowskiej w tej konkurencji to strata szansy na medal, zaś powołanie Pietruk powiązano z tym, że jest żoną trenera. Wylał się hejt. Oliwy do ognia dolały ostatnie mistrzostwa Polski. Po złoto sięgnęła tam Karolina Romańczyk. Druga była Kochańska, a trzecia Piotrowska. Pietruk zajęła dopiero 12. miejsce. Jednomyślna decyzja zarządu. Trener kadry wyjaśnia Decyzja zarządu była jednomyślna. Postanowiono, że w igrzyskach zawodniczki wystąpią w tych konkurencjach, w których wywalczyły kwalifikację. Chciano w ten sposób uniknąć kontrowersji związanych z tym, że do Paryża mogłaby nie pojechać jedna z tych strzelczyń, które kwalifikację wywalczyły. W przeszłości bowiem już się tak zdarzało. Udało nam się dowiedzieć, że dyskusja była długa i burzliwa, bo jednak część osób w związku twierdzi, że Piotrowska jest obecnie najlepszą polską zawodniczką. Nie wszyscy zgadzają się z takim wyborem, ale skoro już takiego dokonano, to oficjalnie wszyscy członkowie zarządu popierają tę decyzję. Głosowania zarządu nie chciał komentować Andrzej Kijowski, prezes PZSS. On był wyłączony z niego, podobnie jak inne osoby z klubów, z których wywodzą się zawodniczki. Chcieliśmy jednak usłyszeć argumentację i tutaj prezes skierował nas do trenera Pietruka. - Na poziomie światowym zawodnicy specjalizują się w konkretnych konkurencjach. Nawet czołowe kadry - Indie czy Chiny - mają wyspecjalizowanych zawodników. Uważam, że jeśli zawodnik przygotowuje się w dwóch różnych konkurencjach, to przygotowuje się do jednej kosztem drugiej. Potęgi w strzelectwie nawet nie dotykają innych rodzajów sprzętów, by zmaksymalizować swoje wyniki. Warto przypomnieć, że w ostatnich trzech latach żaden z reprezentantów Polski w imprezie głównej, w której rywalizował w trzech konkurencjach, bo dochodzi jeszcze mikst, nie był w finałach dwóch konkurencji. Dzieje się to dlatego, że poziom jednej z konkurencji odbiega od drugiej. Owszem Renata Mauer-Różańska potrafiła zdobyć medale w dwóch konkurencjach, ale od tamtego czasu wyniki poszły w górę i teraz jest to bardzo trudne - przyznał Pietruk w rozmowie z Interia Sport. Pietruk była czwarta w światowych kwalifikacjach w Rio de Janeiro w karabinie dowolnym trzy postawy, które jednak nie zaliczały się do światowego rankingu. Tam pokazała się z bardzo dobrej strony. To było jednak jej jedyne miejsce w ósemce w mistrzowskich imprezach lub światowych zawodach w tym roku. Poza tym najwyżej była w Pucharze Świata w Baku, gdzie zajęła 11. miejsce. Julia Piotrowska zabrała głos: Wiem, ile jestem warta. To mnie zabolało Rozżalona nieco decyzją trenera była Piotrowska. Myślała, że swoimi startami dała argumenty szkoleniowcowi kadry. Teraz pozostaje zatem skupić się jej na rywalizacji w karabinie pneumatycznym, gdzie razem ze Stankiewicz należą do ścisłej światowej czołówki. - Słowo trenera jest ostateczne. Nikt się nie chce sprzeciwić. Nie ma po co. Trener podał nam skład na igrzyska w Monachium, ale zrobił to w słaby sposób, bo ogłosił to przed naszym ostatnim startem w Pucharze Świata. Nie było to do końca profesjonalne, bo można to było zrobić inaczej. Poddaliśmy się jednak decyzji trenera, bo nikt nie ma zamiaru sprzeciwiać się jemu. Jesteśmy zawodnikami, a politykę trzeba zostawić komuś innemu - powiedziała Piotrowska w rozmowie z Interia Sport. Zarówno Piotrowska, jak i Mauer podkreślają, że największym kłopotem był fakt, że PZSS bardzo późno podjął ostateczną decyzję dotyczącą składu. To wszystko wiązało się z dużą niepewnością. Niby trener wcześniej informował zawodników i zgłoszenie też poszło do Polskiego Komitetu Olimpijskiego, ale jednak ostateczną decyzję podejmował zarząd, a ten zebrał się specjalnie w czasie niedawnych mistrzostw Polski kilka dni temu. - Mój system kwalifikacji do igrzysk był bardzo jasny. Ten, kto zdobywa kwalifikację dla kraju, a nie jest to prostą sprawą, miał handicap. Wyniki ostatnich mistrzostw Polski nie miały żadnego wpływu na podjęte przeze mnie decyzje. System kwalifikacji skończył się znacznie wcześniej, bo po Pucharze Świata w Monachium. Zawodnicy zostali wówczas przeze mnie poinformowani, jaki skład będzie reprezentował Polskę w igrzyskach i został on przez nich zaakceptowany. Mamy w tym momencie w karabinie dowolnym trzy zawodniczki na światowym poziomie, z czego jestem bardzo dumny - powiedział Pietruk. - Internet huczy, bo zapadła taka, a nie inna decyzja. Ogłosił ją zarząd i tyle. Zawodnicy nic nie mogą w takiej sytuacji. Jedyne, co nam pozostaje, to skupić się na sobie i robić swoją pracę aż do igrzysk. Jest burza, ale to wina PZSS, który ją wywołał. Trzeba było wcześniej ogłosić decyzję, a nie przed samymi igrzyskami. Poza tym ludzie też mają oczy i widzą, co się dzieje. Można się było spodziewać, że ogłoszenie składu kadry nie będzie jak zwykle w ciszy, ale odbiór będzie o wiele szerszy, bo to są igrzyska. Tym bardziej przy tak kontrowersyjnej decyzji. Najmniej spodziewane było jednak to, że zapadła ona tak późno, bo dopiero po mistrzostwach Polski. Nie można przejmować się tymi wszystkimi decyzjami, choć nie ukrywam, że to mnie zabolało. Pokazałam się na arenie międzynarodowej i w mistrzostwach Polski. Walczyłam do końca. Było czuć presję, że ta decyzja zapadnie na mistrzostwach Polski. Widać było, kto to wytrzymał - mówiła Piotrowska. - Decyzja trenera w Monachium nie była ostateczna, bo musiał ją jeszcze podjąć zarząd, więc nikt nie był pewny niczego. Do końca, a zatem do mistrzostw Polski, byłam skoncentrowana. Nie mam do siebie żadnych zarzutów. Olę i trenera bardzo lubię, ale trzeba patrzeć też na ustalony regulamin. Nie mnie osądzać, czy zabrakło obiektywizmu, czy nie. Pewnie, że są to trudne decyzje. Zawsze ktoś będzie poszkodowany. Przede mną jeszcze wiele lat sportowej rywalizacji i wiem, że mogę się lepiej przygotować do kolejnych igrzysk - dodała. - Moim zdaniem, skład został wybrany zgodnie ze wszystkimi zasadami, w tym zgodnie z zasadą fair play. Tylko po prostu nie wszystkim się to podoba. Trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny. Pierwszy raz w historii, zdobyły wszystkie możliwe do zdobycia kwalifikacje. One się wzajemnie napędzają. Nie wolno nikomu pozwolić na to, by zepsuł to, co zbudowały. Dziwię, że zarząd tak późno zatwierdził skład na igrzyska. Trener powiedział dziewczynom, do kiedy mają kwalifikacje. Podał jasne kryteria i wiadomo było, które zawody liczą się do ustalenia składu na igrzyska. Rezultaty z mistrzostw Polski już nie miały być brane pod uwagę. To było w porządku, bo dziewczyny do końca pracowały na wysokich obrotach. Nie przejmując się wynikami w MP, mogły psychicznie odpocząć. To wszystko było logiczne - mówiła Mauer-Różańska. Trener Pietruk przyznał też, że kierował się również tym, że w igrzyskach olimpijskich konkurencja w karabinie odbywa się co kilka dni. Nie można w tym czasie odstawić treningów w jednej broni, by zrobić formę w drugiej. I z tym zgodziła się Piotrowska: - To, co trener powiedział, to jest to prawda. Ale jednak nie jest to niemożliwe. Wszystko jest do zrobienia. Trzeba tylko w to uwierzyć. Jak widać, nasza zawodniczka jest pewna siebie i swoich umiejętności. Poza rywalizacją w karabinie pneumatycznym wystąpi ona jeszcze w mikście. - Balonik jest pompowany od kilku miesięcy. Jestem dobrze przygotowana do igrzysk. Przede wszystkim od strony mentalnej. Igrzyska będą jak każde inne zawody. Presja będzie taka, jak zawsze. Karabin taki sam. Muszę robić wszystko to, co do tej pory. Nic więcej i nic mniej. Wtedy powinno być dobrze - zapewniła. Trener Pietruk postawił na żonę. Renata Mauer-Różańska apeluje o spokój Trener Pietruk zapytany o to, czy fakt, że w kadrze prowadzi swoją żonę, nie stawia go w niezręcznej sytuacji, odparł: - Każdy z zawodników dał z siebie wszystko, aby znaleźć się tu, gdzie teraz jest. Ola - tak sądzę - musiała wykonać jeszcze więcej pracy, aby wszystkim w środowisku udowodnić, że zasługuje na igrzyska. Jestem dumny, że jej się udało. Ale ja jestem trenerem całej kadry. Cieszę się, że mam cztery zawodniczki i dwóch zawodników w igrzyskach. Wierzę w ten zespół. Każdy z tych zawodników prezentuje światowy poziom i zasługuje na medal. Wyniki polskiej kadry pozwalają myśleć o wejściu do finału w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Mauer-Różańska z kolei zaapelowała o to, by zachować spokój, bo mamy obecnie naprawdę fantastyczną kadrą, którą stać na wielkie wyniki. - U dziewczyn jest znakomita atmosfera w grupie. Trzeba zrobić wszystko, by tak było do samych igrzysk. Bez dobrej atmosfery nie będzie dobrych wyników. Chodzi o to, żeby dziewczyny zamiast o strzelaniu nie myślały o tym, co się dzieje wokół nich. Do tego mamy dwie kwalifikacje u mężczyzn. Czegoś takiego w jednej dyscyplinie strzeleckiej (karabin) dawno nie było. Żeby to osiągnąć, trzeba było stworzyć zespół i atmosferę. Jest to wynik ciężkiej pracy i pomimo młodego wieku, profesjonalnego podejścia trenera Pawła Pietruka - podkreśliła. Niestety strzelcy nie poczuję olimpijskiej atmosfery. Obiekt, na którym będą rywalizować, znajduje się bowiem blisko 300 kilometrów od Paryża. - Strzelnica znajduje się w Chateauroux. Obiekt jest oddalony o blisko 300 kilometrów od Paryża. Nie będziemy zatem mieszkać w wiosce olimpijskiej i z tego powodu będzie nam trochę przykro, bo nie poczujemy atmosfery igrzysk. To będzie miało jednak też swoje plusy. Nie będzie bowiem pewnie takiego zainteresowania. Z drugiej strony to są igrzyska i chciałoby się doświadczyć tych emocji - przyznała Piotrowska.