Aleksandra Mirosław została w Le Bourget, gdzie znajduje się centrum wspinaczkowe, mistrzynią olimpijską we wspinaczce na czas. Po pionowej 15-metrowej ścianie pędziła, jak szalona. Wygrała wszystkie biegi w tych zawodach. Była zdecydowanie najlepszą zawodniczką w rywalizacji. Przed startem przeżyła jednak nerwowe chwile. Okazało się bowiem, że zepsuł się autobus, jakim miała jechać na obiekt. Naprędce organizowano transport zastępczy. Złoto to nie wszystko. Niewiarygodna dominacja Mirosław. I to od wielu lat Przed startem Aleksandra Mirosław potrzebna była pomoc - Polska misja olimpijska zachowała się wspaniale i bardzo nam pomogła - mówił Mirosław. Takich nerwowych momentów w karierze Oli było wiele w przeszłości. Głównie jednak wiązały się one ze sportową rywalizacją. Mirosław ma bowiem we krwi wygrywanie. Każda porażka bolała. 30-latka już w kwalifikacjach pokazała, że jest w wielkiej formie. Dwa razy biła rekord świata. Trener i mąż zawodniczki przyznał, że przed tym sezonem znaleźli rezerwy. Nie chciał jednak zdradzić, gdzie. - Na tym etapie nie da się poprawić żadnej rzeczy o trzy procent. Szukamy wielu rzeczy, żeby poprawić się o dosłownie o pół procenta. One składają się i z tego wychodzą te rezultaty - powiedział trener.- Przygotowanie do tego startu zaczęliśmy dzień po igrzyskach w Tokio. Teraz to wszystko się kończy, bo cel został osiągnięty. Czas na odpoczynek - dodał. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport