Przypomnijmy, że 15 lipca do Polskiego Związku Kajakowego dotarła informacja, iż u Doroty Borowskiej wykryto niedozwolony środek. Zawodniczka i jej sztab w ciągu kilkunastu godzin doszli do tego, że stało się na skutek podawania przez zawodniczkę leku w aerozolu swojemu psu. By to udowodnić, zawodniczka zabrała psa na dodatkowe badania do laboratorium w Strasburgu, które współpracuje ze Światową Organizacją Antydopingową. Wykazały one, że u Borowskiej stężenie zabronionej substancji jest minimalne, a u psa - bardzo duże. To, choć nie tylko to, potwierdza wersję zawodniczki, bo dokumentów świadczących za tym, łącznie z oświadczeniami weterynarza, jest więcej. Polski miliarder uratował dla nich igrzyska. "Nasz life saver" "Sytuacja nieprawdopodobna miała jednak miejsce" Prezes Polskiego Związku Kajakowego nie tylko wierzy, że śledczy z agencji antydopingowej podejdą ze zrozumieniem do sytuacji polskiej kanadyjkarki, ale także że sama zawodniczka zniesie ten stresujący czas na tyle dobrze, że będzie w stanie walczyć o medal. - Na pewno jest to dla niej sytuacja bardzo stresująca, ale Dorota jest zawodniczką klasy światowej. Sportowcy działają praktycznie non stop w stresie. Jestem pewny, że ten stres przerodzi w sportową złość, która pozwoli jej powalczyć tutaj w Paryżu o najwyższe cele - podkreśla prezes Polskiego Związku Kajakowego.