Clostebol, którego obecność miała zostać stwierdzona w organizmie Doroty Borowskiej, to steryd anaboliczny, który znajduje się na liście środków zakazanych do stosowania przez sportowców. Trzeba przyznać, że to jest jeden ze słabszych środków dopingowych i tak naprawdę niewiele daje, choć mówi się o tym, że zwiększa wydolność. Bardzo rzadko się go stwierdza u sportowców, bo jest bardzo łatwy do wykrycia. Za to acetat clostebolu występuje w środkach do leczenia np. chorób skórnych czy zmian w narządach płciowych. Można go znaleźć choćby w kremie trofodermin, który stosowała choćby zdyskwalifikowana Norweżka Therese Johaug. Substancja może się też znajdować np. w antyperspirantach, maściach ginekologicznych, czy maściach weterynaryjnych. Polska kajakarka na dopingu. Jaki środek stosowała? Na tym samym wpadła Therese Johaug Dorota Borowska może zostać odwieszona. Jedzie na testy z psem U Borowskiej stwierdzono niewielkie przekroczenie norm tego specyfiku, ale jednak. Polka została zawieszona, o czym poinformowały Polski Związek Kajakowy oraz International Testing Agency (ITA). Teraz ta sama agencja, która przeprowadzała badanie, przychyla się do argumentacji zawodniczki, która twierdzi, że obecność clostebolu w jej organizmie może pochodzić od psa, u którego stosowała maść. - Jeśli potwierdzi się to, co mówi Dorota, bo znaleźli u niej jakieś znikome ślady tej substancji, to może świadczyć o tym, że w jej organizmie znalazł się on przez dotykanie psa. Gdyby wszystko poszło sprawnie, to nasza zawodniczka może zostać odwieszona - dodał. Wiele wskazuje na to, że rzeczywiście jest szansa, skoro ludzie odpowiedzialni za tępienie dopingu w sporcie chcieli się spotkać z polską zawodniczką tak szybko. W trybie przyspieszonym ustalono też na 27 lipca termin rozprawy dotyczący naszej zawodniczki. - Jeśli potwierdzą się podejrzenia Doroty, to być może nawet nie będzie rozprawy, tylko po 20 lipca, Dorota zostanie odwieszona - przekazał nam Kotowicz. - Jako Polski Związek Kajakowy piętnujemy oczywiście stosowanie środków dopingujących i jesteśmy przeciwni temu. Jesteśmy zdania, że powinny być wyciągane surowe konsekwencje w przypadku osób stosujących wspomaganie farmakologiczne. W tym jednak wypadku stoimy murem za Dorotą, bo mało kto by przewidział, że podawanie psu maści, czy sprayu spowoduje taką sytuację. To jest zatem przypadek losowy. To, co mówi Dorota, jest też potwierdzone, bo ma ona zaświadczenie od weterynarza, że przepisał taki lek - dodał.