De Ligt jest już w Niemczech. W Monachium przechodzi badania medyczne i jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, to jeszcze dziś podpisze umowę. - De Ligt jest wysoki, silny i dobrze gra głową. Do tego potrafi też rozgrywać piłkę. To ktoś, kto lubi liderować - ocenia defensora Oliver Kahn w "Kickerze". Prezes Bawarczyków przyznał również, że pozyskanie Holendra jest już tylko formalnością. Cała sprawa była o tyle łatwiejsza do załatwienia, że sam zawodnik palił się do transferu. Podobno w Bayernie miał się nawet zgodzić na obniżkę zarobków, byleby tylko trafić do ekipy mistrzów Niemiec. Było jednak wiadomo, że decydujące słowo w tej sprawie będzie należało do Juventusu, z którym Holender miał umowę do czerwca 2024 r. Negocjacje nie były jednak przesadnie skomplikowane, a wiele udało załatwić się dyrektorowi Hasanowi Halimidziciowi podczas jednego wyjazdu do Turynu. - Transfer de Ligta nie był trudny, podobnie jak w przypadku Sadio Mane, który potrzebował dwóch dni, by przekonać się do zasilenia naszej drużyny - przyznaje Kahn. Co działo się w ostatniej kolejce naszej Ekstraklasy - sprawdź w naszym programie wideo! Bayern Monachium. Pomógł transfer Roberta Lewandowskiego Stało się niemal pewne, że Bawarczycy pozyskają de Ligta w momencie, gdy sprzedali Roberta Lewandowskiego. Nieoficjalnie mówi się, że dzięki odejściu Polaka na konto mistrzów Niemiec wpłynęło ok. 50 mln euro, z kolei za de Ligta musieli wyłożyć ok. 80 mln euro. Różnica wynikała jednak głównie z wieku zawodników. De Ligt jest o 11 lat młodszy od 33-letniego Lewandowskiego, do tego Bawarczycy musieli wykupić jego dwuletni kontrakt (Polaka z Bayernem wiązała jeszcze tylko roczna umowa). Inna sprawa, że madrycki "El Pais" twierdzi, że kwota, którą Barcelona zapłaciła za Lewandowskiego jest o 10 mln euro wyższa, ale... miała zostać zatajona na prośbę Katalończyków. PJ