Nazwisko Kane przewija się w Bawarii od co najmniej kilkunastu tygodniu, a głośniej zaczęto je wymawiać, gdy stało się jasne, że Monachium opuści Robert Lewandowski. Co prawda w Bayernie podkreślano, że teraz obowiązek zdobywania bramek rozłożony zostanie na kliku zawodników, ale na razie ten plan do końca się nie udaje. Ocenili Polaków. Bardzo niska nota Roberta Lewandowskiego! Początek sezonu Bayern miał świetny, ale w ostatnich czterech spotkaniach Bundesligi zdobył tylko trzy punkty i spadł aż na piąte miejsce w tabeli. Dla mistrzów Niemiec w ostatnich latach taka pozycja to rzadkość, więc w klubie zaczęto zastanawiać się nad sposobami rozwiązania kryzysu. Jak zawsze w takich sytuacjach najgłośniej mówi się o zwolnieniu trenera, a pierwsze nazwiska zmienników już się pojawiły. W Bayernie zapewniają jednak, że na razie Julian Nagelsmann może spać spokojnie. W gabinetach trwają jednak przygotowania do kolejnych transferów, a na szczycie listy życzeń znajduje się Harry Kane. Co prawda Anglik ma z Tottenhamem umowę ważną do końca sezonu i przynajmniej do stycznia - przynajmniej oficjalnie - nie można prowadzić z nim rozmów, ale nie jest żadną tajemnicą, że Bawarczycy chętnie widzieliby go w zespole. Kane? Tottenham jest zdenerwowany Taka sytuacja mocna irytuje jednak władze Tottenhamu, a mówiono o tym w podcaście Bayern Insider: "Tottenham jest zdenerwowany faktem, że Bayern chce ściągnąć Kane’a latem 2023 roku. Anglicy chcą przedłużyć umowę z napastnikiem poza 2024 rok. Póki co sam napastnik nie jest otwarty na nową umowę ze Spurs. Kane nie chce obecnie rozmawiać na temat nowego kontraktu, lecz dopiero po mundialu. Mistrzowie Niemiec są otwarci na jego transfer latem 2023 roku, ale pod warunkiem, że nie przedłuży on umowy z Tottenhamem". Na razie w Bayernie zastanawiają się jednak, jak wyjść z kryzysu. Najbliższa okazja 30 września, gdy mistrzowie Niemiec podejmą Bayer Leverkusen. PJ