Na papierze nie wydawało się, żeby FC Koln miało sprawić Bayerowi Leverkusen w ćwierćfinale Pucharu Niemiec zbyt wielkie problemy. "Kozły" co prawda są liderem tabeli, ale w 2. Bundeslidze. A mimo to po upływie regulaminowego czasu mogliśmy mówić o niemałej sensacji. Podopieczni Bayeru Leverkusen dominowali na murawie, ale przyjezdni mieli jasny plan na mecz i wykonywali go z pozazdroszczenia godną sumiennością. Sędzia doliczył do pierwszej połowy aż 10 minut, a FC Koln zadbało o to, żeby piłkarze Bayeru do szatni schodzili zaskoczeni. W ostatniej minucie doliczonego czasu pierwszej odsłony gry do siatki trafił Damion Downa i było 1:0 dla gości. Arkadiusz Milik dopiął swego. Nic tego nie zapowiadało. UEFA postawiła pieczęć Bayer uniknął kompromitacji w Pucharze Niemiec. Potrzebna była dogrywka z 2. ligowcem Po zmianie stron gospodarze rzucili się na rywala i byli o włos od trafienia wyrównującego. Zamiast 1:1 na tablicy wyników zrobiło się jednak 0:2. Tym razem to Downs dogrywał, a Linton Maina umieścił piłkę w siatce. Mistrz Niemiec wyglądał na całkowicie wytrąconego z równowagi, a goście mogli przejść do głębokiej defensywy i zająć się obroną wyniku. Siedem minut po golu na 2:0 do siatki wreszcie trafili gospodarze. Wirtz dograł do Shicka, a rosły reprezentant Czech zanotował trafienie kontaktowe. Czas działał jednak na niekorzyść "Aptekarzy". Gracze FC Koln umiejętnie się bronili i nie dopuszczali mistrza Niemiec zbyt wysoko pod własne pole karne. Kiedy wydawało się już, że mecz zakończy się sensacyjnym rezultatem, kibiców w euforię wprawił Schick. Wykorzystał dogranie od Frimponga i doprowadził do wyrównania 2:2. A chwilę później sędzia zagwizdał, choć nie po raz ostatni - czas na dogrywkę. Rezerwowy uratował mistrza Niemiec. Podopieczni Xabiego Alonso w półfinale Widać było, że po straconym w samej końcówce golu na 2:2 powietrze nieco uleciało z graczy przyjezdnych. "Kozły" zostały kompletnie zepchnięte do defensywy i wydawały się wyjątkowo wrażliwe na ciosy. A trzeci ze strony Bayeru nadciągnął w dogrywce. Wprowadzony pod koniec 2. połowy Victor Boniface dał prowadzenie 3:2 i perspektywę na uniknięcie wpadki. W 112. minucie stadion niemal zamilkł, po tym jak trzeci raz tego dnia skapitulował Matej Kovar. Tym razem Bayern Leverkusen uratował jednak VAR. Powtórki wykazały, że jeden z piłkarzy przyjezdnych był na spalonym, a wynik tym samym nie uległ zmianie. Po pełnym zwrotów akcji i emocji spotkaniu Bayern wygrał 3:2 z FC Koln i zameldował się w półfinale Pucharu Niemiec. Dołączył tym samym do VFB Stuttgart, który dzień wcześniej wygrał 1:0 z FC Augsburgiem.