Bayern Monachium nie zdobędzie w tym sezonie potrójnej korony - stało się to pewne po wtorkowym starciu "Die Roten" z ekipą SC Freiburg w ramach Pucharu Niemiec, do którego podopieczni Thomasa Tuchela podchodzili w roli zdecydowanych faworytów. Co ciekawe ekipa z Bawarii zaliczyła klasyczne "miłe złego początki". Puchar Niemiec. Freiburg ogrywa Bayern, kosztowny błąd Musiali Zespół z Allianz Arena wyszedł bowiem w tej potyczce jako pierwszy na prowadzenie - wszystko za sprawą precyzyjnego strzału głową w wykonaniu Dayota Upamecano, do którego z rzutu rożnego w 19. minucie podawał Joshua Kimmich. Na odpowiedź oponentów nie trzeba było jednak długo czekać. W 27. minucie prawdziwą "petardę" odpalił Nicolas Hofler - przymierzył zza pola karnego i atomowym uderzeniem pokonał Yanna Sommera, który w kierunku piłki wyciągnął się niczym struna, ale nie był w stanie zatrzymać tego strzału. Zrobiło się bardzo ciekawie, ale na największe emocje trzeba było czekać do doliczonego czasu drugiej połowy. W 92. minucie Jamal Musiala popisał się sporym brakiem skupienia i zablokował w polu karnym futbolówkę... ręką. Arbiter główny spotkania zareagował praktycznie natychmiastowo - wskazał na wapno, a po chwili Lucas Holer w dramatycznych okolicznościach, w 95. minucie, przypieczętował awans drużyny z Fryburga Bryzgowijskiego. Puchar Niemiec. Freiburg dalej walczy, Bayernowi zostają inne fronty Freiburg tym samym dołączył do Eintrachtu Frankfurt, który już wcześniej przedarł się do półfinału DFB Pokal. W ćwierćfinałach do rozegrania pozostały jeszcze dwa mecze - 1. FC Nuernberg z VfB Stuttgart oraz RB Lipsk z Borussią Dortmund. "Die Roten" muszą się tymczasem skupić już "tylko" na walce w Lidze Mistrzów oraz w Bundeslidze. Zadanie przed nimi niełatwe - w LM zagrają bowiem niedługo z Manchesterem City, a w rodzimych rozgrywkach nieustannie ścigają ich "Die Borussen"...