Dla Bayeru Leverkusen - niepokonanego lidera Bundesligi - mecz z grającą na trzecim poziomie rozgrywkowym ekipą SV Sandhausen miał być spokojnym spacerkiem. Podopieczni trenera Xabiego Alonso chyba jednak zbyt dosłownie potraktowali te słowa, bo choć schodzili do szatni na przerwę prowadząc 1:0 (gola strzelił Exequiel Palacios, wykorzystując rzut karny), w swojej grze ograniczyli się do minimum. A więc to prawda, zapadła decyzja. Gorąco wokół Roberta Lewandowskiego Puchar Niemiec. Bayer Leverkusen pokonał Sandhausen, ale długo pachniało sensacją Ta postawa zemściła się na "Aptekarzach" po zmianie stron, a dokładniej w 50. minucie, gdy Christoph Ehlich doprowadził do wyrównania. I choć Jonathan Tah błyskawicznie sprawił, że Bayer Leverkusen odzyskał prowadzenie, równie szybko gola na 2:2 strzelił Yassin Ben Balla. Wiele wskazywało na to, że regulaminowy czas gry może zakończyć się sensacją, za jaką należałoby uznać remis Bayeru z trzecioligowcem. Lider Bundesligi nie dopuścił jednak do takiego scenariusza. W 85. minucie Amine Adli oddał celny strzał głową po dośrodkowaniu z lewej flanki. I choć bramkarz zdołał odbić piłkę, dobitka Adam Hlozka była już skuteczna. Trzy minuty później niżej notowanego rywala dobił jeszcze wspomniany przed chwilą Amine Adli, którego dokładną centrą obsłużył Jeremie Frimpong. A to wcale nie był koniec emocji, bo w doliczonym czasie gry dublet skompletował Amine Adli. To jednak nie on, a wprowadzony z ławki rezerwowych Florian Wirtz był bohaterem ostatniej akcji bramkowej, popisując się kapitalnym dryblingiem, a następnie zagrywając do partnera z drużyny. A jednak to nie plotki, wielka sensacja w Hiszpanii. Już ogłaszają decyzję w sprawie Lewandowskiego