32-letni Owieczkin to jeden z najlepszych hokeistów XXI wieku. W Capitals występuje od początku swojej kariery w NHL. Został wybrany z pierwszym numerem w drafcie w 2004 roku. W najlepszej lidze świata rozegrał już 1003 spotkania. Zdobył w nich 607 goli i miał 515 asyst. Siedmiokrotnie wygrywał klasyfikację najlepszych strzelców. Cieniem na jego karierze kładzie się jednak brak sukcesów drużynowych. Capitals kilkukrotnie za jego czasów wymieniali byli w gronie faworytów, jednak nigdy nie udawało im się przebrnąć nawet drugiej rundy fazy play off. W tym sezonie stołeczny zespół przepędził dręczące go demony w najlepszym możliwym stylu - w półfinale Konferencji Wschodniej wyeliminował broniących trofeum Pittsburgh Penguins, a następnie po siedmiomeczowej batalii uporał się z Tampa Bay Lightning. Decydujące spotkanie z "Błyskawicami" Capitals wygrali na wyjeździe 4-0. Wynik już w 62. sekundzie otworzył Owieczkin. "Myślę, że nasza grupa wreszcie zrozumiała, co to znaczy być drużyną i jak wygrywać. Może w poprzednich latach na papierze wyglądaliśmy na silniejszych, ale teraz każdy dokładnie zna swoją rolę i dobrze się w niej czuje" - przyznał bramkarz Capitals Braden Holtby. Zespół z Waszyngtonu w finale wystąpi po raz drugi. 20 lat temu uległ w nim gładko Detroit Red Wings 0-4. W rywalizacji o taką stawką pierwszy raz znaleźli się Golden Knights. W tym przypadku jest to oczywiste, bo to dopiero pierwszy sezon w NHL "Złotych Rycerzy". Ich postawa w debiutanckich rozgrywkach jest wielką sensacją. Praktycznie wszyscy eksperci prognozowali, że będą w nich zdecydowanie najsłabsi. Tak dobrze grającej drużyny po dołączeniu nie tylko do NHL, ale do którejkolwiek z zawodowych amerykańskich lig (NBA, NFL, MLB), we współczesnych czasach nie było. Mistrzostwo w NHL w swoim pierwszym sezonie zdobyli co prawda hokeiści Toronto Arenas, ale miało to miejsce dokładnie sto lat temu. W składzie Golden Knights znaleźli się zawodnicy, których wcześniejsi szefowie niewystarczająco cenili. Włodarze ekipy z stolicy hazardu mogli z każdej drużyny wybrać jednego hokeistę, ale jednocześnie każdy zespół przedstawiał listę maksymalnie 11 graczy, którzy byli nietykalni. Zdecydowanie najważniejszą decyzją był wybór Fleury'ego. 33-latek trzykrotnie (2009, 2016, 2017) zdobywał Puchar Stanleya z Pittsburgh Penguins. "Pingwiny", mogąc zastrzec jednego bramkarza, zdecydowały się jednak na 10 lat młodszego Matta Murraya. Fleury od początku był pewnym punktem Golden Knights, ale w play off przechodzi samego siebie. Jego zespół kolejno wyeliminował Los Angeles Kings 4-0, San Jose Sharks 4-2 i Winnipeg Jets 4-1. Fleury czterokrotnie zachowywał czyste konto. Obronił 94,7 proc. strzałów, średnio w meczu wpuszczał 1,68 bramki. "Nie ma dla mnie wątpliwości, że jest bardzo zmotywowany. Bramkarze zwykle są mocni psychicznie oraz mają olbrzymią chęć rywalizacji. Marc jest dokładnie taki sam. Wierzy w siebie, uwielbia hokej i chce zrobić wszystko, co się da, by pomóc drużynie" - powiedział Sidney Crosby, były kolega Fleury'ego z Pittsburgh Penguins. W sezonie zasadniczym Golden Knights i Capitals grali ze sobą dwukrotnie. W obu meczach górą byli "Złoci Rycerze" - u siebie wygrali 3-0, a na wyjeździe 4-3. Finałowa rywalizacja będzie się toczyła do czterech wygranych spotkań. Dwa pierwsze odbędą się w Las Vegas. Program spotkań finałowych (do czterech zwycięstw): 1. mecz 28 maja: Vegas Golden Knights - Washington Capitals 2. mecz 30 maja: Vegas Golden Knights - Washington Capitals 3. mecz 2 czerwca: Washington Capitals - Vegas Golden Knights 4. mecz 4 czerwca: Washington Capitals - Vegas Golden Knights ewentualnie: 5. mecz 7 czerwca: Vegas Golden Knights - Washington Capitals 6. mecz 10 czerwca: Washington Capitals - Vegas Golden Knights 7. mecz 13 czerwca: Vegas Golden Knights - Washington Capitals