Dla nowojorczyków ten mecz nie mógł się lepiej zacząć. Przewagę na lodzie posiadali gospodarze, ale Martina Brodeura pięknym strzałem w długi róg po dynamicznej akcji pokonał Amerykanin o swojsko brzmiącym nazwisku Brandon Dubinsky. Brandon niestety nie jest Polakiem, choć tego typu rosły napastnik z pewnością by się nam przydał. Dubinsky jest z krwi i kości Amerykaninem, a urodził się i wychował w Anchorage na Alasce. Po latach spędzonych w tak surowym klimacie dziurawi siatkę, aż miło patrzyć. Nie byłoby tego zwycięstwa nowojorczyków, gdyby nie wspaniałe interwencje Szweda Henrika Lundqvista. Zniechęcał do uprawiania hokeja m.in. Patrika Eliasa. W I tercji obronił trzy jego strzały w jednej akcji! Nic zatem dziwnego, że sympatyczny Patrik po zmarnowanych okazjach przeklinał po angielsku, a gdy i to nie pomagało, przeszedł na czeski. Co zrobił Chris Drury w II tercji? Strzelił gola, choć wydawało się to niemożliwe, bo stał za bramką. Rangersi grali wówczas w przewadze. Drury zamarkował podanie, po czym nastrzelił krążek na bramkę. "Guma" odbiła się od nogi Martina Brodeura i wpadła do siatki. A słynny golkiper nie zdążył zareagować, bo spoglądał przed siebie z myślą: Do kogóż może dograć ten Drury. Jeszcze bardziej kuriozalna była bramka Zacha Parisa. Pierwsze jego uderzenie Lundqvist obronił, ale rozpędzony Zach zza bramki chciał nagrać krążek do przodu. Tak to zrobił, że trafił Szweda, a odbity od niego krążek wpadł do sieci. Wynik 1:2 po II tercjach zostawiał kibicom zgromadzonym w Prudential Center w Newark nadzieję, że losy meczu zostaną odmienione. Nic z tych rzeczy. W III tercji zatrzymał ich niesamowity Szwed. Zdesperowany trener "Diabłów" wycofał bramkarza, ale skończyło się to trafieniem do pustej bramki Druriego. W ten sposób 32-letni Chris zgromadził 500. punkt w karierze występów w NHL. - Devils to bardzo silna ekipa, ale chłopaki mają tego pecha, że co tylko gramy z nimi, to wychodzi nam mecz życia - cieszył się po spotkaniu jego bohater Henrik Lundqvist. Przeglądając piątkowe spotkania można jednak znaleźć większego cudotwórcę, niż Lundqvust. Był nim Słowak z Bańskiej Bystrzycy Peter Budaj, który w starciu gigantów - Detroit Red Wings - Colorado Avalanche długo zatrzymywał gospodarzy. Obronił aż 34 strzały, z czego większość to uderzenia z bliska, strzały na tzw. przemieszczenie. Słowak ma świetny styl - do końca trzyma pozycję, kładzie się na lodzie rzadko, albo wcale. Pokonał go dopiero na 140 s przed końcem III tercji uderzeniem z najbliższej odległości Szwed Henrik Zetterberg. Swoją drogą wojowniczy Zetterberg w meczach NHL wygląda niczym Damian Słaboń rok temu w polskiej lidze. Po zębach "jedynkach" i "dwójkach" nie ma śladu. Przypomina wampirka, ale już po meczu zakłada idelaną porcelanową górę zębów. New Jersey Devils - New York Rangers 1:3 (0:1, 1:1, 0:1) Gole: 0:1 Dubinsky (4.00), 0:2 Drury (22.06 Gomez, Gilardi w przewadze), 1:2 Parise (25.48 Langenbrunner, Oduya), 1:3 Drury (59.56 Betts do pustej bramki). Detroit Red Wings - Colorado Avalanche 2:0 (0:0, 0:0, 2:0) Gole: 1:0 Zetterberg (57.40), 2:0 Draper (59.47 do pustej bramki). Pozostałe piątkowe mecze: Atlanta Trashers - Buffalo Sabres 5:4 w rzutach karnych, Florida Panthers - Vancouver Canuks 4:3 w rzutach karnych, Saint Louis Blues - Anaheim Ducks 1:0 w karnych, Edmonton Oilers - Dallas Stars 1:4.