"Rekiny" mają szansę zakończyć serię już w czwartek, kiedy zespoły znowu spotkają się w Joe Louis Arena. Do tej pory to była twierdza "Czerwonych Skrzydeł" i miejsce horroru ekipy z San Jose, która potrafiła wygrać tam tylko pięć razy na 35 spotkań w sezonie regularnym,, a w play off ich bilans wynosił 3-6. Teraz drużyna z Detroit, która w poprzednich dwóch latach dochodziła do finału Pucharu Stanleya, musi szybko odnaleźć magię Motown, jeśli chce odrobić stratę trzech meczów. W historii taka sztuka udała się tylko dwóm zespołom - w 1942 roku uczyniły to Torotnto Maple Leafs, a w 1975 New York Islanders. - Prawda jest taka, że wykopaliśmy sobie ogromną dziurę. Nie ma sensu martwić się niczym innym, oprócz następnego pojedynku - stwierdził Mike Babcock, coach Red Wings. - To ciężka pigułka do przełknięcia, lecz pójdziemy do domu, przegrupujemy się i wrócimy tutaj z lepszym nastawieniem - dodał. Zmiana mentalności na pewno będzie konieczna, gdyż we wtorek gospodarze na początku drugiej tercji prowadzili przecież 3-1, a mimo to zeszli z lodu pokonali. W 14. minucie do siatki Sharks trafił Tomas Holmstroem, a w 19. Dan Cleary. Na dwie sekundy przed końcem pierwszej tercji kontaktowego gola strzelił Devin Setoguchi, ale w 22. bramkę zdobył Henrik Zatterberg. W trzeciej tercji skuteczni byli już jednak tylko przyjezdni. W 47. strzelił Joe Thornton, a w 54. Logan Couture. Potrzebna więc była dogrywka, której skuteczną akcję przeprowadziły "Rekiny". W ósmej minucie doliczonego czasu gry kontra gości zakończyła się celnym uderzeniem Patricka Marleau po podaniu Thorntona. Hokeiści Pittsburgh Penguins pokonali na wyjeździe Montreal Canadiens 2-0 w trzecim meczu półfinału Konferencji Wschodniej. Broniące trofeum "Pingwiny" odrobiły stratę z drugiego spotkania i prowadzą 2-1 w serii play off. Za sukcesem na lodowisku rywali stoi przede wszystkim linia defensywna Penguins. Obrońcy skutecznie osłabili siłę ataku zawodników z Montrealu, którzy zdołali oddać tylko 18 strzałów na bramkę rywali. Dzięki temu Marc-Andre Fleury po raz czwarty w karierze nie stracił gola w posezonowej rywalizacji. Po pierwszych dwóch tercjach był remis 0-0, a losy zwycięstwa przechylił dopiero Jewgienij Małkin w 42. minucie. W ostatniej minucie Canadiens zdjęli z lodu Jaroslava Halaka, ale nie zdołali wykorzystać przewagi jednego zawodnika w ataku. Na dodatek na 15 sekund przed końcem krążek do pustej bramki skierował Pascal Dupuis, ustalając wynik meczu. Halak był bohaterem pierwszej rundy play off, w której hokeiści z Montrealu wyeliminowali 4-3 Washington Capitals, najlepszy zespół sezonu regularnego NHL. Zanim tego dokonali wyszli z poważnej opresji, bowiem przegrywali w serii już 1-3. We wtorek Słowak powstrzymał 23 z 24 ataków Penguins. Zespół z Pittsburgha wystąpił bez kontuzjowanego napastnika Billa Guerina, który prawdopodobnie wróci na lód w czwartym meczu - w czwartek również w Montrealu. Poważniejszą stratą jest przedłużająca się nieobecność Jordana Staala, który po operacji (wzmocnieniu naderwanego ścięgna stopy) nie może trenować i nie wiadomo, kiedy lekarze dopuszczą go do gry. "Pingwiny" doskonale rozpoczęły rywalizację z Canadiens od pewnej wygranej 6-3, ale w drugim meczu w Mellon Arena poniosły nieoczekiwanie porażkę 1-3. Konferencja Wschodnia Montreal Canadiens - Pittsburgh Penguins 0-2 (stan rywalizacji w serii play off 2-1 da Penguins) Konferencja Zachodnia Detroit Red Wings - San Jose Sharks 3-4 (po dogrywce) (stan rywalizacji w serii play off 3-0 dla Sharks)