Przed Flyers wybronić się ze stanu 0-3 zdołali tylko Toronto Maple Leafs w 1942 roku i New York Islanders w 1975. "Dzisiaj moi zawodnicy udowodnili, że są mężczyznami" - podsumował występ swoich podopiecznych trener zespołu z Filadelfii Peter Laviolette, który miał powody do dumy, bowiem po 15 minutach Bruins prowadzili 3:0. Na początku pierwszej tercji okresy gry w liczebnej przewadze wykorzystali Michael Ryder i Milan Lucic, który chwilę później trafił ponownie. Goście odpowiedzieli jedynie bramką Jamesa van Riemsdyka. W miarę upływu czasu zespół z Bostonu coraz rzadziej stwarzał jednak sytuacje strzeleckie i już nie zdołał pokonać Michaela Leightona. Z kolei w ataku jego koledzy z drużyny spisywali się znacznie lepiej. Dzięki czemu po drugiej tercji był remis 3:3 (za sprawą trafień Scotta Hartnella i Danny'ego Briere'a). Zwycięskiego gola, na siedem minut i osiem sekund przed końcem meczu, uzyskał Simon Gagne. Kolejny mecz "Lotnicy" rozegrają już w niedzielę. Na własnym lodowisku zmierzą się w w finale Wschodu z Montreal Canadiens. Kanadyjska drużyna w pierwszej rundzie wyeliminowała najlepszy zespół sezonu zasadniczego Washington Capitals, a w drugiej obrońców trofeum Pittsburgh Penguins i jest największym objawieniem tegorocznego play off. Również w niedzielę, w San Jose, rozpocznie się rywalizacja w finale Konferencji Zachodniej. Miejscowi Sharks zagrają z Chicago Blackhawks.