O wielkim pechu może mówić bramkarz "Pingwinów" Marc-Andre Fleury. Po jego nieszczęśliwych interwencjach gospodarze strzelili dwa gole. W 14. minucie potężny strzał na bramkę gości oddał Brad Stuart. Krążek odbił się od bandy, trafił w nogę Fleury'ego i wtoczył się do bramki. W podobnych okolicznościach padł drugi gol dla Red Wings. Tym razem jak z armaty huknął Johan Franzen. I znów krążek odbił się od bandy, nogi bramkarza i wpadł do siatki. Jak pech to pech. Trzeciego gola obrońcy mistrzowskiego tytułu zdobyli w 43. minucie. O ostrego kąta strzelił Justin Abdelkader. Fleury odbił krążek, który wysokim łukiem przeleciał nad głową obrońcy "Pingwinów". Abdelkader złapał "gumę" ręką, rzucił na lód i natychmiast uderzył. Krążek wylądował pod poprzeczką bramki Penguins. Bohaterem Red Wings był Chris Osgood. Bramkarz "Czerwonych Skrzydeł" wychodził obronną ręką w nieprawdopodobnych sytuacjach. Osgooda nie był w stanie pokonać nawet Jewgieniuj Małkin w sytuacji sam na sam. 37-letni golkiper tylko raz skapitulował, a miało to miejsce pod koniec pierwszej tercji. Osgood odbił przed siebie krążek po mocnym strzale Małkina. W odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Rusłan Fedotenko, który położył bramkarza i skierował krążek do bramki. Drugi mecz finałowy odbędzie się w niedzielę również w Detroit . Finał Pucharu Stanleya Detroit Red Wings - Pittsburgh Penguins 3:1 Stan rywalizacji do czterech zwycięstw 1-0.