Obydwa zespoły triumfowały na wyjazdach i umocniły się w czołówce tabeli. Drużyna z Bostonu z dorobkiem 22 punktów w 13 spotkaniach plasuje się na drugiej pozycji w obecnych rozgrywkach (pierwsza lokata w dywizji wschodniej), za Toronto Maple Leafs - 23 pkt w 14 występach. Z kolei ekipa z St. Louis jest siódma - 18 (14) i jednocześnie prowadzi w dywizji zachodniej. Ma tyle samo "oczek“ co czwarta Florida Panthers (11 gier). Blues tracą tylko punkt do broniących tytułu zawodników Tampa Bay Lighting (12 meczów). Jedyną bramkę dla Bruins w rywalizacji z Rangers zdobył Nick Ritchie w 30 minucie. Goście przedłużyli serię meczów z punktami do 10. Po raz pierwszy czyste konto zachował Jaroslav Halak, który obronił 21 strzałów. Takich występów w karierze ma już 51, co daje mu piąte miejsce w klasyfikacji aktywnych bramkarzy. "Po prostu staram się dawać z siebie wszystko każdego wieczoru, ale nie zawsze to się udaje (...) Dzisiaj szczególnie dobrze zagraliśmy w drugiej i trzeciej tercji" - stwierdził Halak. W składzie Rangers zabrakło kontuzjowanego Artiemija Panarina. To najlepiej punktujący hokeista w klubie - 15. Z kolei w Glendale Coyotes ulegli Blues 1:4, chociaż do 54. minuty utrzymywał się remis 1:1. Wtedy swojego drugiego gola uzyskał Justin Faulk. W ostatnich sekundach spotkania rezultat jeszcze poprawili Iwan Barbaszew i Brayden Schenn. Kalendarz NHL tak został ułożony, że w lutym obydwa zespoły zagrają przeciwko sobie aż siedem razy. Takie serii bezpośrednich pojedynków nie było w sezonie zasadniczym w najsłynniejszych ligach NHL czy NBA. "Kojoty“ na razie prowadzą 3-2. Dobrą wiadomością dla kibiców Coyotes jest powrót do gry kapitana - po 10 meczach nieobecności - Olivera Ekmana-Larssona. Złą zaś uraz, jakiego nabawił się Niklas Hjalmarsson w drugiej tercji. Na lód już nie wrócił.