Przerwa w rozgrywkach NHL - z powodu koronawirusa - trwa już ponad dwa miesiące i wciąż nie wiadomo, kiedy zawodnicy wrócą na lodowiska. Poszczególne drużyny mają do rozegrania od 11 do 14 meczów. Według niektórych amerykańskich mediów, powołujących się na Gary’ego Bettmana z władz ligi, jedną z opcji jest skoszarowanie zespołów w neutralnych lokalizacjach. Mówi się o ośmiu-dziewięciu takich miejscach, a każde z nich mogłoby stanowić bazę nawet dla 12 klubów (w NHL jest ich 31). Dziennikarze uważają, że największe szanse na przyjęcie hokeistów mają Las Vegas oraz Minnesota, Edmonton, Toronto i Vancouver, a także Columbus. Zgodnie z tzw. protokołem zdrowia, w wybranych halach odbywałoby się po kilka meczów dziennie i bez kibiców. Rozważane jest również zwiększenie liczby drużyn w decydującej fazie play off z 16 do 24. Być może sezon regularny zostanie skrócony i od razu rozpocznie się - nawet w zmienionym formacie - rywalizacja o Puchar Stanleya. Nie brakuje też komplikacji jeśli chodzi o szanse na wznowienie sezonu, np. 17 procent hokeistów NHL nie mieszka w Ameryce Północnej, a obecnie występują poważne ograniczenia w podróżowaniu. Poza kilkoma wyjątkami granice między Kanadą a Stanami Zjednoczonymi też są zamknięte. giel/ krys/