Na Florydzie z dobrej strony pokazali się Steven Stamkos i Rosjanin Nikita Kuczerow, którzy mieli po dwa gole i po jednej asyście. Najbardziej emocjonująca była druga tercja, w której oba zespoły strzeliły w sumie osiem goli. Hurricanes prowadzili 2:1 i 4:2, ale cztery ostatnie bramki w meczu były już dziełem gospodarzy - dwukrotnie do siatki trafił Kuczerow (w tym raz w trzeciej tercji), raz Stamkos i raz Tyler Johnson. "Było widać, że dobrze zareagowaliśmy, na ławce rezerwowych cały czas panował spokój. Wiedzieliśmy, co mamy robić, musieliśmy tylko się przestawić i zacząć grać tak, jak powinniśmy - bronić naszej strefy i stwarzać okazje. I tak właśnie zrobiliśmy" - skomentował Kuczerow. We wcześniejszych trzech spotkaniach tych drużyn padło w sumie 12 goli. Piąty, być może decydujący mecz zaplanowany jest na wtorek. W Nowym Jorku wynik rozstrzygnął się dopiero w końcówce trzeciej tercji. W pierwszej bramek nie było, w drugiej Islanders i Bruins zdobyli po jednej. Ostatnia odsłona należała jednak do gospodarzy, którzy trafili do siatki w 14., 19. i 20. minucie (ten ostatni gol padł na trzy sekundy przed końcową syreną), dzięki czemu "Wyspiarze" wygrali 4:1. Kluczowa okazała się bramka dająca gospodarzom prowadzenie, którą zdobył Mathew Barzal. W końcówce Bruins próbowali odrobić stratę i w tym celu wycofali bramkarza, ale rywale wykorzystali to dziewięć sekund później, kiedy Casey Cizikas trafił do pustej bramki. Wynik ustalił Jean-Gabriel Pageau. "Każdy z nas przyłożył się do tego meczu. Od kiedy krążek pierwszy raz spadł na lód, byliśmy jak natchnieni, szaleliśmy, trafialiśmy do siatki. W obronie graliśmy twardo, a kiedy przydarzyły nam się pomyłki, +Varly+ (rosyjski bramkarz Siemion Warłamow - PAP) dokonywał w bramce wielkich rzeczy" - powiedział Cizikas. Piąty mecz zaplanowany jest na poniedziałek w Bostonie.