Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby zdobywca Pucharu Prezydenta odpadał już w pierwszej rundzie z samymi porażkami na koncie! Zaledwie 10 dni temu Lightning zakończyli sezon zasadniczy wygrywając 62 z 82 meczów. Żadna drużyna nigdy nie odniosła więcej zwycięstw, a tyle samo mieli na koncie Detroit Red Wings 23 lata temu. Dominacja "Błyskawic" w rozgrywkach regularnych była niepodważalna. Zdobyli łącznie 325 goli, czyli aż o 36 więcej od drugiej w tym zestawieniu ekipy Calgary Flames. Trzykrotnie pokonali w nich Blue Jackets, ale w fazie play off wcześniejsze sukcesy nie mają znaczenia. W ostatnim tygodniu zespół z Florydy uległ "Niebieskim Kurtkom" kolejno 3-4, 1-5, 1-3 i 3-7. - Jest do bani. Od początku nic nie szło po naszej myśli. Nie wiem co powiedzieć - wyrzucił z siebie Rosjanin Nikita Kuczerow, który w sezonie zasadniczym wygrał klasyfikację kanadyjską, a play-off zakończył tylko z dwiema asystami. - Przegraliśmy play-offy - skomentował kapitan "Błyskawic" Steven Stamkos. - Jeśli nie osiągniesz celu, jakim jest wygranie wszystkiego, to ponosisz porażkę. Nie ma znaczenia to, co wydarzyło się w sezonie regularnym. - Byli lepszą drużyną. Wykonali swój plan. Nie wiem, nie wiem, co powiedzieć. Gdybyśmy znali odpowiedź, znaleźlibyśmy sposób na wygranie - dodał Stamkos. We wtorek Lightning również mecz zaczęli źle. Już po niespełna czterech minutach przegrywali 0-2, a gole zdobyli Alexandre Texier i Pierre-Luc Dubois. W 38. minucie było jednak 3-3. Dla gości trafili Steven Stamkos, Cedric Paquette i Brayden Point, a dla Blue Jackets w międzyczasie Seth Jones. Z remisu "Błyskawice" cieszyły się jednak zaledwie 54 sekundy. Na ponowne prowadzenie gospodarzy wyprowadził Duńczyk Oliver Bjorkstrand. W trzeciej tercji przyjezdni oddali aż 13 strzałów, ale żaden nie dał bramki. W końcówce ich desperackie ataki i wycofanie bramkarza wykorzystali Rosjanin Artemi Panaranin, Texier oraz Matt Duchene. - Jestem bardzo szczęśliwy, bo moi zawodnicy wreszcie dostrzegli, że kiedy jest się monolitem, to można osiągnąć wszystko - powiedział trener Blue Jackets John Tortorella, który w 2004 roku sięgnął po Puchar Stanleya z... Lightning. Blue Jackets czekają teraz na rozstrzygnięcie w rywalizacji Boston Bruins - Toronto Maple Leafs. "Klonowe Liście" prowadzą 2-1. Gładko 0-4 w pierwszej rundzie przegrała także jedna z najlepszych drużyn ostatnich lat - Pittsburgh Penguins. Pięciokrotni mistrzowie, w tym z 2016 i 2017 roku, minionej nocy ulegli u siebie New York Islanders 1-3. "Pingwiny" prowadzenie objęły już w 35. sekundzie po strzale Jake'a Guentzela, ale później z goli cieszyli się już tylko goście. Do siatki trafiali Jordan Eberle, Brock Nelson i Josh Bailey. - To oczywiście frustrujące. Nie miałem jeszcze czasu, aby to strawić. Po sezonie zasadniczym czuliśmy się dobrze, prezentowaliśmy solidny hokej, ale potem wszystko zaczęło się sypać. Mimo to do końca wierzyliśmy, że stać nas na odwrócenie losów rywalizacji - przyznał gwiazdor Penguins Sidney Crosby. W drugiej rundzie "Wyspiarze" zmierzą się z lepszym w parze Washington Capitals - Carolina Hurricanes. Broniący Pucharu Stanleya stołeczny zespół prowadzi 2-1. Blisko awansu jest ekipa Vegas Golden Kinghts. Ubiegłoroczni finaliści pokonali we własnej hali San Jose Sharks 5-0 i prowadzą już 3-1. Po raz 15. w karierze czyste konto w meczu play off zachował Marc-Andre Fleury. Bramkarz "Złotych Rycerzy" minionej nocy zatrzymał 28 strzałów, a łącznie w ostatnich trzech meczach 87 z 93. Na listę strzelców wpisali się dwukrotnie Max Pacioretty, który miał także dwie asysty, a po jednym razie Shea Theodore, Alex Tuch i Jonathan Marchessault. W parze St. Louis Blues - Winnipeg Jets jest remis 2-2. We wtorek "Odrzutowce" wygrały na wyjeździe po dogrywce 2-1. Decydującą bramkę w siódmej minucie dodatkowej części gry zdobył Kyle Connor. Wcześniej prowadzenie Blues dał Rosjanin Władimir Tarasenko, a wyrównał Mark Scheifele.