Szalony mecz obejrzało ponad 18 tysięcy kibiców w Ball Arena. Gospodarze w pewnym momencie prowadzili już nawet różnicą czterech trafień (7:3), a do końca nie mogli być pewni sukcesu. Obie drużyny w drugiej tercji wymieniły bramkarzy, choć w przypadku "Lawiny" chodziło o kontuzję, a nie słabszą dyspozycję. Kanonadę na lodowisku w Denver rozpoczął w szóstej minucie napastnik Oilers Evander Kane, który w 13. występie w play off zdobył 13. gola. Po pierwszej tercji było jednak 3:2 dla miejscowych. Po niespełna siedmiu minutach drugiej tablica wyników wskazywała już 6:3 i Mike'a Smitha, który puścił sześć z 25 strzałów, w bramce gości zastąpił Mikko Koskinen. Fin spisywał się dużo lepiej. "Nafciarze" rzucili się do odrabiania strat i po golu Ryana Nugenta-Hopkinsa w 53. minucie zrobiło się już tylko 6:7. Rezultat strzałem do pustej bramki 22 sekundy przed końcową syreną ustalił jednak Szwed Gabriel Landeskog. Dwa gole dla gospodarzy uzyskał J.T. Compher, a Cale Makar do trafienia dołożył dwie asysty. Humor psuje im tylko kontuzja bramkarza Darcy'ego Kuempera, gdyż nie wiadomo, czy będzie mógł zagrać w kolejnym meczu. W 28. minucie zastąpił go Czech Pavel Francouz. Lider Oilers Connor McDavid zdobył bramkę i miał dwie asysty. - Mamy lekcję do odrobienia. Nie można stracić ośmiu goli i liczyć, że wygra się mecz finału konferencji. Gra w obronie do poprawki natychmiast. Pozytywne natomiast było to, że walczyliśmy do końca i do ostatnich sekund byliśmy w grze - ocenił niemiecki skrzydłowy ekipy z Edmonton Leon Draisaitl, który dwukrotnie otworzył kolegom drogę do bramki rywali. Według statystyków NHL, po raz ostatni co najmniej 14 goli w finale konferencji bądź finale NHL padło w 1985 roku, kiedy Oilers wygrali z Chicago Blackhawks 10:5.