Kibice "Pingwinów" przygotowani byli na wielką fetę z okazji czwartego zwycięstwa w rozgrywkach (poprzednio w 2009 roku), ale koronacja została odłożona, a być może w ogóle puchar trafi do rąk zawodników "Rekinów", którzy obronili pierwszą "piłkę meczową". Fantastyczny był początek czwartkowego spotkania. Między 2. a 6. minutą fani zobaczyli aż cztery bramki - po dwie dla rywalizujących ekip. Najpierw trafienia dla Sharks zaliczyli Brent Burns i Logan Couture, lecz niemal natychmiast gospodarze odpowiedzieli golami Jewgienija Małkina (grając w liczebnej przewadze) i Carla Hagelina. To nie był koniec strzelania w pierwszej tercji, bowiem po kwadransie na kolejne prowadzenie drużynę przyjezdnych wyprowadził Melker Karlsson. Hokeiści Penguins mieli olbrzymią przewagę w każdej odsłonie jeśli chodzi o liczbę strzałów (46:22), jednak nie zdołali doprowadzić do dogrywki, a co więcej w końcówce stracili czwartą bramkę. Jej autorem był Joe Pavelski. "Ten mecz był jak huśtawka. Szybko prowadziliśmy 2-0, by potem stracić dwa gole i znów walczyć o pozostanie w grze" - stwierdził zawodnik Sharks Chris Tierney. Szóste spotkanie finału ligi NHL rozegrane zostanie w niedzielę w San Jose. Jeśli triumfują "Rekiny", wówczas o tytule zadecyduje siódmy mecz na lodowisku "Pingwinów". Ekipa Penguins nie miała okazji celebrować mistrzostwa NHL u siebie od... 1960 roku. W punktacji kanadyjskiej tegorocznej fazy play off prowadzi Couture - 29 (9 bramek i 20 asyst). Finał: Pittsburgh Penguins - San Jose Sharks 2-4 Stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: Penguins prowadzą 3-2.