W wyjazdowych spotkaniach drużyna Predators wygrała z Ducks 3:2 po dogrywce i przegrała 3:5. We wtorkowym meczu nr 3 kibice czekali na pierwszą bramkę aż do 36. minuty. Ekipa Ducks objęła prowadzenie po golu Coreya Perry'ego. W 44. wyrównał Szwed Filip Forsberg, a o sukcesie gospodarzy przesądził Josi na 2.43 min przed końcową syreną. To było szóste z rzędu zwycięstwo Predators w Bridgestone Arena i kolejne dziesiąte w fazie play off przed własną publicznością. Wcześniej taką serię (chodzi o dziesięć domowych triumfów) mieli hokeiści Detroit w sezonie 1997/1998. Z kolei zawodnicy Ducks przegrali po raz pierwszy w tej fazie zmagań w Pucharze Stanleya w sytuacji, gdy wygrywali po 40 minutach. Pod względem liczby strzałów miejscowi gracze mieli ogromną przewagę - 40, przy zaledwie 20 rywali; po dwóch tercjach było 28:13 (a w golach 0:1...). Pekka Rinne obronił 19 uderzeń, a John Gibson 38. "Wierzyliśmy w zwycięstwo nawet wówczas, gdy przegrywaliśmy i długi czas nie mogliśmy zdobyć bramki. Nikt z nas nie panikował. Mieliśmy wiele szans i wiedzieliśmy, że konsekwentna gra się opłaci, że coś wpadnie" - stwierdził Josi. Czwarta potyczka finałowa na Zachodzie odbędzie się w czwartek, ponownie w Nashville. W finałowej rywalizacji na Wschodzie broniących tytułu Pittsburgh Penguins z Ottawa Senators jest remis 1-1. Finał Konferencji Zachodniej: Nashville Predators - Anaheim Ducks 2:1 (stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 2-1 dla Predators)