Remis 4:4 nie krzywdzi żadnej ze stron, ale i nie wyjaśnia niczego w bardzo wyrównanej i zaciętej rywalizacji o zajęcie miejsca premiowanego awansem do rundy play-off. Pierwsza bramka meczu padła już w 26 sekundzie, kiedy Nilson dobija strzał Donovana. Kontra "Drapieżców" jest jednak natychmiastowa, 2 min później doprowadzają do wyrównania za sprawą Johanssona w trakcie gry w przewadze. Po szybkim strzeleniu bramki prze obie strony gra uspokoiła się, zawodnicy zaczęli zwracać większą uwagę na grę obronną. W 9 min strzał z dystansu oddał Krzysztof Oliwa, ale bramkarz Nashville Tomas Vokoun nie miał większych trudności z jego obroną.. Z czasem zaczęła zaznaczać się widoczna przewaga Predators, co uwidoczniło się w przewadze oddanych strzałów w pierwszej tercji, 10-5 na korzyść zespołu amerykańskiego. Szczególnie trudne chwile Calgary przeżywało pod koniec tercji, gdy na karę 4 min powędrował Donovan za zahaczanie bramkarza i niesportowe zachowanie, co zresztą jak widać było na powtórkach nie miało absolutnie miejsca. Na kolejną bramkę przyszło czekać aż do połowy spotkania. W 11 min drugiej tercji niepilnowany przez nikogo Hartnell znalazł się tuż pod bramką Calgary i z najbliższej odległości zdobywa swą 15 bramkę w sezonie. Tuż po wznowieniu gry doszło do pojedynku na pięści pomiędzy zawodnikami "wagi ciężkiej" obu stron. Krzysztof Oliwa wymienił serię ciosów z Jimem McKenzie. Obaj panowie mieli niezałatwione porachunki jeszcze z czasu występów w tym samym zespole, New Jersey Devils gdzie obaj pretendowali do roli pierwszego "Enforcera". Coraz widoczniejsza przewaga Predators musiała prędzej czy później przynieść odzwierciedlenie w wyniku. Już w 34 min słupek uratował Mikkę Kiprusoffa od straty kolejnej bramki. Wreszcie w 38 min Calgary straciło kolejny gol, w dodatku kolejny raz grając w osłabieniu. J.Stevenson wykorzystał powstałe zamieszanie pod bramka zespołu kanadyjskiego, podwyższając na 3:1. Mało kto chyba w tym momencie spodziewał się tego co nastąpiło w ciągu następnych 3 minut. Najpierw, wykorzystując moment chwilowego rozprężenia "Predatorów" Calgary przeprowadziło najładniejszą akcję meczu, zakończoną bramką Nieminena w 39 minucie. To kolejny gol popularnego w szatni calgaryjskiego zespołu "Nemo", który zasilił swój nowy zespół zaledwie 3 tygodnie wcześniej. Mija zaledwie 40 sekund, gdy kolejny nowy nabytek "Płomieni", Chris Simon zdobywa pierwszą bramkę dla swojego nowego zespołu w czwartym występie w jego barwach. Kolejny raz okazało się jak dobre wyczucie miał główny menedżer pełniący jednocześnie funkcje trenera Daryl Sutter, sprowadzając kilku zawodników mniej znanych i przez to nie tak dobrze opłacanych, a jednak pasujących do tworzonej przez niego koncepcji zespołu. Festiwal bramek jednak na tym się nie skończył. Tuż po rozpoczęciu trzeciej tercji Nashville potrzebowało zaledwie 13 sekund na powtórne objęcie prowadzenia. Kolejny raz katastrofalny błąd obrony młodego i niedoświadczonego zespołu kanadyjskiego, 3 zawodników uwikłanych w walkę o krążek za własną bramką i otwarte przedpole, umożliwiły tym razem Hallowi na pokonanie Mikki Kiprusoffa. I kolejny raz Calgary nie pozwoliło Nashville długo cieszyć się z prowadzenia, doprowadzając w tej samej minucie powtórnie do wyrównania, a to za sprawą najlepszej pary napastników, Jarome Iginli - jego 36 bramka w sezonie, wykorzystującego dokładne nagranie Conroya, dla którego to już 35 asysta. W niecałe 3 minuty oba zespoły strzeliły w sumie 5 bramek, a to chyba wyczerpało ich potencjał ofensywny, gdyż rezultat nie uległ już zmianie, mimo obustronnych ataków. M.in. w 54 min Krzysztof Oliwa zainicjował bardzo groźną akcję ofensywną, ale z jego precyzyjnego nagrania minimalnie spudłował Kobasew.. Jeszcze pod koniec meczu kolejno Simon i Saprykin stanęłi przez szansą przechylenia szali na korzyść gości, ale brakowało celności. O pechu może natomiast mówić Nieminen, gdy w dogrywce jego strzał trafił w słupek bramki gospodarzy. Również Predators mieli parę szans na zwycięstwo, ale remis utrzymał się do końca dogrywki, a oba zespoły musiały zadowolić się podziałem punktów. Janusz Kałaczyński, Calgary Nieoczekiwaną porażkę 1:5 z Carolina Hurricanes poniósł na własnym lodowisku najlepszy zespół ligi Tampa Bay Lightning. Dwa gole dla gości zdobył Sean Hill (7. i 59.), a po jednym, trafieniu odnotowali: Rod Brind'Amour (17.), Jaroslav Svoboda (24.) i Radim Vrbata (51.). Bramkarz Hurricanes Kevin Weekes udanie interweniował 19 razy. Jedyny gol dla zespołu Lightning, który zdobywał punkty w ostatnich 18 meczach, padł po strzale Rusłana Fiedotenki. Asystował mu lider klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników NHL - Martin St.Louis. Po tej porażce Tampa Bay nadal prowadzi w lidze z dorobkiem 95 punktów. O jeden mniej mają liderzy Konferencji Zachodniej - Detroit Red Wings. <a href="http://nazywo.interia.pl/hokej/nhl?data_rozp=2004-03-14" class="sport1a">Zobacz wyniki i strzelców goli w meczach NHL</a>