Bruins to jeden z najstarszych klubów w NHL. Założony w 1924 roku zespół sześciokrotnie zdobywał Puchar Stanleya - w sezonie 1928/29, 1938/39, 1940/41, 1969/70, 1971/72 i 2010/11. Historia "Bluesmenów" jest znacznie krótsza. Do ligi dołączyli od rozgrywek 1967/68 i od razu dotarli do finału. W nim ulegli jednak Montreal Canadiens 0-4. Rok później scenariusz się powtórzył, a w 1970 roku w takim samym stosunku ulegli Bruins. Nigdy więcej tak daleko nie dotarli. Są jedyną drużyną, która w finale wystąpiła więcej niż raz i nie wygrała w nim nawet jednego meczu. Blues już są autorami najbardziej niesamowitej historii tego sezonu. Teraz mogą uczynić ją jeszcze bardziej nieprawdopodobną. Po noworocznej przegranej z New York Rangers 1-2 mieli bilans 15 zwycięstw i 22 porażki. Razem z Ottawa Senators byli ex aequo sklasyfikowani na ostatnim miejscu w całej lidze. Kilka dni później ich bramki zaczął strzec Jordan Binnington i był to moment przełomowy. Wybrany w 2011 roku z 88. numerem w drafcie bramkarz do tej chwili nie miał na koncie rozpoczętego nawet jednego spotkania. Z nim między słupkami Blues wygrali 24 z 29 meczów i ostatecznie bez trudu awansowali do fazy play off. W niej kolejno wyeliminowali Winnipeg Jets 4-2, Dallas Stars 4-3 i San Jose Sharks 4-2. W ostatnich trzech meczach z "Rekinami" Binnington wpuścił tylko jednego gola. Ma duże szanse zdobyć nagrodę dla najlepszego debiutanta. - Zawsze wierzyliśmy, że stać nas na wiele. Nie zmienia to faktu, że awans do finału jest niesamowitym uczuciem - powiedział rosyjski napastnik Blues Władimir Tarasenko. Ekipie z St. Louis kibicuje większość Amerykanów, bo triumfów drużyn z Bostonu mają już dość. Zwycięstwo Bruins byłoby 13. tytułem ekipy z tego miasta w ostatnich 18 latach. Do tego dorobku wliczane są sukcesy New England Patriots w NFL, których stadion znajduje się w Foxborough - ok. 25 km od Bostonu. Bruins w drodze do finału wyeliminowali kolejno Toronto Maple Leafs 4-3, Columbus Blue Jackets 4-2 i Carolina Hurricanes 4-0. O Puchar Stanleya zagrają już po raz 20. - Awans do play off jest już wyczynem, a gra w finale to wielkie osiągnięcie. Musimy cieszyć się tym, ale jednocześnie nie zapominać, że mnóstwo pracy przed nami. Udało nam się zbudować wyjątkowy zespół - podkreślił fiński bramkarz "Niedźwiadków" Tuukka Rask. W sezonie zasadniczym Bruins i Blues grali ze sobą dwukrotnie. W obu meczach górą byli gospodarze - bostończycy wygrali 5-2, a ekipa z St. Louis 2-1 po karnych. Finałowa rywalizacja będzie się toczyła do czterech wygranych spotkań. Dwa pierwsze odbędą się w Bostonie.