Jednym z bohaterów wieczoru był w Bostonie bramkarz "Pingwinów" Marc-Andre Fleury, który obronił 28 strzałów, a pokonał go jedynie Joe Corvo w siódmej minucie trzeciej tercji. Rywale prowadzili wtedy już jednak 2:0 po trafieniach Rosjanina Jewgienija Małkina, który zdobył gola w końcówce pierwszej tercji podczas gry w przewadze, i Matta Cooke'a na początku trzeciej odsłony. To druga z rzędu porażka Bruins przed własną publicznością od października, bowiem w czwartek ulegli Carolina Hurricanes 0:3. "W porównaniu do wcześniejszych spotkań graliśmy lepiej. Na razie nie wystarczyło to do zwycięstwa, ale i rywale byli świetnie dysponowani. Nie widzę powodów do niepokoju, jeszcze zaczniemy wygrywać" - przyznał trener "Niedźwiadków" Claude Julien. Jego zespół z ostatnich 10 meczów tylko cztery rozstrzygnął na swoją korzyść. Mimo to z 66 punktami na Wschodzie ustępuje jedynie New York Rangers - 69 pkt. Penguins zajmują piątą pozycję - 64. Dość niecodzienny przebieg miała konfrontacja dwóch innych czołowych drużyn tej konferencji. "Lotnicy" z Filadelfii przegrali z New Jersey Devils 4:6. W 29. minucie gry goście prowadzili już 6:0, przy czym w ostatniej minucie pierwszej tercji i dwóch początkowych drugiej aż cztery razy umieścili krążek w siatce. Gracze Devils trzykrotnie wykorzystali okres gry w liczebnej przewadze, a raz pokonali bramkarza Flyers grając w osłabieniu. Rosjanin Sergiej Bobrowski po szóstym golu zjechał z lodu i zastąpił go jego rodak Ilja Bryzgałow. Zachował czyste konto, ale mecz był praktycznie rozstrzygnięty. Gospodarze w trzeciej tercji rzucili się do odrabiania strat. Zdobyli cztery bramki, ale na więcej rywale nie pozwolili. Czech Jaromir Jagr zanotował w barwach ekipy z Filadelfii gola i asystę, a wśród gości dwie bramki i asystę zaliczył Kurtis Foster. Z kolei Ilja Kowalczuk (Devils) raz trafił do siatki, a dwa razy otworzył drogę partnerom z zespołu. "Tuż przed końcem drugiej tercji należał nam się rzut karny, ale sędziowie się pomylili. Na moment osłupieliśmy i w ciągu 56 sekund straciliśmy dwa gole. To nas +zabiło+" - przyznał skrzydłowy gospodarzy i strzelec jednej z bramek Claude Giroux. Drugiej porażki w ostatnich 10 spotkaniach doznali prowadzący w Konferencji Zachodniej hokeiści Detroit Red Wings. Po rzutach karnych ulegli w Edmonton tamtejszym Oilers 4:5. Gospodarze po pierwszej tercji prowadzili 3:1, ale bliższe wygranej w regulaminowym czasie gry były "Czerwone Skrzydła". Oilers na 4:4 za sprawą Jordana Eberlego wyrównali 39 sekund przed końcową syreną. Był to jego drugi gol w meczu, takim samym dorobkiem mogli się pochwalić jego kolega z zespołu Sam Gagner i Todd Bertuzzi z Red Wings. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. Zapadło ono dopiero w szóstej serii rzutów karnych. Najpierw krążek do bramki skierował Ryan Nugent-Hopkins, a po chwili Devan Dubnyk obronił uderzenie Danny'ego Cleary'ego. Oilers wygrali trzeci mecz z rzędu, ale zajmują dopiero 13. w tabeli konferencji.