Maple Leafs 13 razy zdobywali Puchar Stanleya, co daje im drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów za Montreal Canadiens (24). Z ostatniego mistrzostwa cieszyli się jednak w 1967 roku i od tamtego czasu nawet nie grali w finale. Co więcej, poprzedni sezon był dopiero drugim z ostatnich 12, w którym udało im się awansować do fazy play off. Lata przebudowy, pozyskiwanie młodych zawodników i powierzenie drużyny trenerowi Mike'owi Babcockowi zaczyna jednak przynosić efekty. Babcock jest jedynym na świecie szkoleniowcem należącym do Triple Gold Club. Zrzesza on osoby mające w dorobku Puchar Stanleya, mistrzostwo olimpijskie i mistrzostwo świata. "Ta wygrana była dla nas bardzo ważna. Po pierwsze cieszę się, jak zespół odpowiedział na sobotnią porażkę z Ottawa Senators 3-6, a po drugie Kings to naprawdę mocny zespół. Powinniśmy zawsze grać, tak jak dziś" - powiedział Babcock. Jego podopieczni zdobyli po jednej bramce w każdej tercji. Na listę strzelców kolejno wpisali się: Matt Martin, Tyler Bozak i Patrick Marleau. Dla gości trafiali Adrian Kempe i Trevor Lewis. Maple Leafs z dorobkiem 14 punktów zajmują drugie miejsce w Konferencji Wschodniej. O jeden więcej zgromadziła jedynie ekipa Tampa Bay Lightning. Kings natomiast (13 pkt) utrzymali prowadzenie na Zachodzie. W drugim poniedziałkowym spotkaniu hokeiści San Jose Sharks wygrali na wyjeździe z New York Rangers 4=1. Zawodnikiem meczu uznano bramkarza "Rekinów" Martina Jonesa, który obronił 33 strzały. Szczególnie dużo pracy miał w dwóch pierwszych częściach gry, kiedy jego zespół aż sześć razy grał w osłabieniu. Pokonał go tylko Mika Zibanejad w trzeciej tercji i tym samym przerywał serię Jonesa bez wpuszczonego gola, która trwała 133 minuty i 46 sekund. Wcześniej gole dla gości zdobyli Logan Couture, Tim Heed, Joonas Donskoi i Melker Karlsson. Wyniki poniedziałkowych meczów NHL: New York Rangers - San Jose Sharks 1-4 Toronto Maple Leafs - Los Angeles Kings 3-2