Koncertowo zagrała cała drużyna Bruins. Każdą z bramek zdobył inny zawodnik. Zaczął w 11. minucie Patrice Bergeron, który później miał jeszcze trzy asysty. W pierwszej tercji na listę strzelców wpisali się także Charlie Coyle i Sean Kuraly, a kiedy na początku drugiej odsłony podwyższył David Pastrnak zwycięstwo gości wydawało się już niemal pewne. W kolejnych minutach mecz się wyrównał, ale dla jego losów nie miało to już znaczenia. Gole dla "Niedźwiadków" zdobyli jeszcze Torey Krug, Noel Acciari i Marcus Johannson, a dla Blues trafili Iwan Barbaszew oraz Colton Parayko. "Po prostu byliśmy gotowi do gry. Wiedziałem, że moi zawodnicy odpowiednio zareagują na środową porażkę, bo już bywali w takiej sytuacji. Czy myślałem, że zaczniemy mecz od zdobycia trzech bramek w pierwszej tercji? Nie, ale wiedziałem, że będzie dobrze" - powiedział trener Bruins Bruce Cassidy. Od 1939 roku, kiedy w finale wprowadzono rywalizację do czterech zwycięstw, zespół, który po remisie 1-1 wygrywał trzecie spotkanie, sięgał po Puchar Stanleya w 78,6 proc. przypadków. Mecz numer cztery odbędzie się w poniedziałek, również w St. Louis. wkp/ giel/ Wynik sobotniego meczu finału hokejowej ligi NHL: St. Louis Blues - Boston Bruins 2:7 (stan rywalizacji play off do czterech zwycięstw: 2-1 dla Bruins)