Salary cap było dotychczas główną przeszkodą na drodze do porozumienia pomiędzy obiema organizacjami i odwieszenia rozgrywek. NHLPA nie chciała o nim słyszeć, NHL uważała je za jedyne rozwiązanie. W poniedziałek z rewolucyjną propozycją wystąpił Ted Saskin, dyrektor NHLPA. Zgodził się na salary cap, a limit zarobków miał się kształtować na poziomie 52 milionów dolarów na klub. Taka propozycja została odrzucona przez NHL, dla których górną granicą jest 40 milionów. - To doprawdy nieszczęście, że chociaż obie strony zrobiły krok w swoim kierunku, nie zdołaliśmy osiągnąć porozumienia - powiedział Saskin. W poniedziałkowej ofercie związku pojawiła się także propozycja, powtórzona z 9 grudnia ubiegłego roku, aby zmniejszyć wszystkie obecnie obowiązujące kontrakty zawodników o 24 procent. Biorąc obie te sprawy pod uwagę tylko osiem klubów, z 30 grających w NHL, przekraczałoby limit 40 milionów dolarów wydawanych na pensje. Na wtorek na razie nie zaplanowano nowych rozmów, a w środę w Nowym Jorku Bettman ma odwołać sezon. Miał to już zrobić dzień wcześniej, ale dał ostatnią szansę negocjatorom. Lokaut w NHL został ogłoszony 15 września ubiegłego roku, po tym jak wygasła poprzednia umowa płacowa, a nowa - ze względu na znaczne rozbieżności dotyczące zarobków hokeistów - nie została podpisana.