Przez ponad połowę spotkania w Chicago "Czarne Jastrzębie" prowadziły 2:0, po trafieniach Brandona Saada i Duncana Keitha. Gospodarze - osłabieni brakiem Patricka Sharpa, który z powodu kontuzji prawego kolana będzie pauzował ok. miesiąca - częściej też oddawali strzały na bramkę rywali. Stołeczni zawodnicy jednak zaprezentowali popisową grę w drugiej części drugiej tercji, gdy w niespełna pięć minut zanotowali trzy trafienia. Popis rozpoczął Austriak Andre Burakovsky, a w odstępie 42 sekund gole zdobyli Szwed Marcus Johansson i Kanadyjczyk Joel Ward. - Wiedzieliśmy, że jeśli położymy na szali resztę sił, jakie mamy i przyciśniemy ich, to wreszcie zostaniemy za to wynagrodzeni. Tak było właśnie dziś. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że wygraliśmy z ekipą takiego kalibru jak Blackhawks, ale też zdajemy sobie sprawę, że gramy lepiej niż w poprzednich spotkaniach - zaznaczył bramkarz triumfatorów Braden Holtby. Na zwycięstwo swoich ulubieńców fani Capitals czekali dwa tygodnie. Drużyna z Chicago przegrała zaś trzeci mecz z rzędu we własnej hali. Ekipy te zmierzą się w "Zimowym Klasyku NHL" 1 stycznia, gdy rozegrają mecz ligowy na stadionie baseballowym Nationals Park w Waszyngtonie. Na ustach sympatyków Red Wings jest po piątkowym pojedynku w Detroit Kronwall. 33-letni Szwed, przy stanie 3:1 dla jego zespołu, z dużą siłą specjalnie posłał krążek tak, by ten odbił się od bandy za bramką zespołu z New Jersey. Szczęśliwie dla gospodarzy trafił on następnie od tyłu w nogę interweniującego golkipera "Diabłów" Szweda Jonasa Gustavssona i przekroczył linię bramkową. Radość ze zwycięstwa Red Wings zmniejszyła kontuzja Gustavssona, który z powodu uszkodzenia barku nie zagra przez dwa miesiące.