Laraque przebywa w szpitalu w Longueuil nieopodal Montrealu i czuje się już dobrze. Rozpoczął w mediach społecznościowych kampanię, w której nawołuje, by chorobę Covid-19 traktować poważnie, bo ci, co ją przeszli są wrakami. 43-letni były hokeista codziennie trenował do maratonu. W ostatnim czasie postanowił też nieść pomoc, dostarczając starszym ludziom żywność. Pewnego dnia poczuł się słabo, ale początkowo nic nie wskazywało na to, że zaraził się koronawirusem. Ostatecznie jednak w szpitalu postanowiono zrobić mu test, który dał wynik pozytywny.Gdy został przyjęty na oddział stwierdzono u niego już obustronne zapalenie płuc i problemy z oddychaniem. W nocy miał wysoką gorączkę. W ostatnim opublikowanym w sieci wideo zapewnił, że jest już lepiej oraz ma za sobą pierwszą noc bez podwyższonej temperatury ciała. Pochwalił i podziękował za pracę wszystkim lekarzom i pielęgniarkom."Oni narażają swoje życie, by utrzymać moje. To jest okrutna choroba. Nie lekceważcie jej. Przygotowywałem się do maratonu, przebiegałem dziennie ponad 10 km, a teraz nie jestem w stanie podejść do ubikacji, bo od razu mam zadyszkę. Umycie zębów to wysiłek ponad miarę. Całą moją energię pożera samo wstawanie z łóżka" - powiedział były zawodnik m.in. Edmonton Oilers, Phoenix Coyotes, Pittsburgh Penguins i Montreal Canadiens.Mieszkający na co dzień w Edmonton Laraque zaapelował też do władz kraju, by nie podejmowały żadnych pochopnych decyzji o zmniejszaniu zabezpieczeń w związku z walką z koronawirusem. Skrytykował też pomysł otwarcia na nowo szkół."Przecież nie mamy nawet wystarczającej liczby testów, by wszystkich przebadać. Nie róbmy tego! To jest poważna sprawa, a nie jesteśmy w stanie dzieciom zapewnić bezpiecznego środowiska. One mogą zarażać później swoich rodziców, nauczycieli, dziadków. Naprawdę warto ryzykować?" - pyta.Laraque stylem gra przypominał w NHL Krzysztofa Oliwę. Obaj znani byli z tego, że wchodzili na lód, by... wszczynać bójki.